Jose Mourinho po roku wrócił do pomysłu, który udało mu się zrealizować z Interem Mediolan, gdy wyeliminował Barcelonę w półfinale Ligi Mistrzów. Zwalczać, zwalczać i jeszcze raz zwalczać. Cel uświęca środki. W sobotę Real oddawał inicjatywę Barcelonie, aby przyjmować ją na własnej połowie, w oparciu o nadzwyczajne zasieki, składające się praktycznie z 10 piłkarzy. Tylko Karim Benzema plątał się w środku pola... Grzegorz Mielcarski w studio Canal Plus przekonywał, że Pepe to był najlepszy piłkarz Realu. Zgoda - nie ma dwóch zdań. Najlepszy, ale to też pokazuje nastawienie Realu Mourinho. Nie wystarczają w środku pola Xabi Alonso oraz Sami Khedira. Trzeba jeszcze dołożyć środkowego obrońcę, który ma jedno zadanie - biegać z siekierą.... I ten Pepe gra w miejsce najbardziej kreatywnego piłkarza "Królewskich", Mesuta Oezila! To jest pomysł Mourinho na Barcelonę. Ludzie, trzymacie mnie... Dariusz Wołowski na swoim blogu pisze, że "ustawienie Realu z trzema defensywnymi pomocnikami, bardzo utrudniło życie Barcelonie, a jeden z nich - Pepe był bohaterem wieczoru. Czy to jednak świadczy, że portugalski trener odkrył uniwersalną formułę na Katalończyków, która da sukces jego zespołowi w finale Pucharu Króle i boju o finał Champions League na Wembley?". Hm, w Walencji o Puchar Króla nie zagra Albiol, a w pierwszym półfinale Ligi Mistrzów zabraknie Ricardo Carvalho. Arbolea może zagrać na prawej obronie, a Sergio Ramos w środku. Pepe może zostać w roli defensywnego pomocnika, ale... Dalej kosztem Oezila? To ma być "uniwersalna formuła" na Katalończyków?! A i jeszcze jedno - pomysłem, aby osłabić Barcelonę była jak najwyższa trawa oraz brak zroszenia murawy. Wiem, że detale decydują w futbolu. Jednak w tym momencie Mourinho ociera się o śmieszność. Podobnie jak jego wystąpienie na konferencji prasowej, na której jest co prawda obecny, ale słowa nie mówi. Jego asystent Karanka tłumaczył: - Za każdym razem, gdy Mourinho wypowiada się, wszystko jest wyolbrzymiane. Nie życzy sobie, by wyolbrzymiano jego słowa i by w nim widzieć tego, kto podgrzewa atmosferę przed meczem... Mourinho, który przez całą swoją karierę walczył za pomocą słów, nagle nie chce podgrzewać atmosfery. Rzecz jasna po meczu bezpardonowo atakuje arbitra. "Mou" ma wsparcie madryckich dziennikarzy. Poniżej zamieszczam okładkę "Marki", która nad winietą przytacza wypowiedź Portugalczyka: "Jestem zmęczony ciągłym graniem w dziesięciu przeciwko jedenastu rywalom". Jakby zapomniał, jak głupio faulował Albiol. Z drugiej strony "Marca" uwypukla dwie sytuacje - faul Albiola na Davidzie Villii, który od razu zakończył się czerwoną kartką dla obrońcy Realu, a także faul Daniego Alvesa na Marcelo, po którym był co prawda rzut karny dla "Królewskich", ale obrońca Barcy nie zobaczył nawet żółtej kartki. A żółta kartka dla Daniego Alvesa za ten atak, byłaby drugą dla tego piłkarza... Jestem przekonany, że mecz ligowy Realu z Barceloną - pierwszy z czterech odcinków Gran Derbi - to dopiero przedsmak kolejnych emocji: już w środę (20 kwietnia) w finale Pucharu Króla, a następnie w półfinale Champions League (27 kwietnia oraz 3 maja). Myślę, że Barcelonę tylko zirytował sobotni wieczór na Estadio Santiago Bernabeu. I podopieczni Pep Guardioli udowodnią, że magicznej Barcelony tym razem nie powstrzyma Mourinho i jego sztuczki, poczynając od niestrzyżonej trawy do milczenia na konferencjach. Nie mówiąc o "wymyślnych" taktykach Portugalczyka, które sprowadzają się do jednego - przeszkadzać, przeszkadzać i jeszcze raz przeszkadzać. <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/?id=2067074">Dyskutuj z Romanem Kołtoniem na jego blogu</a>