Uwagę polskich kibiców w USA skupiał mecz Piotra Nowaka z Fire, którego rywalem był Robert Warzycha ze swoim Crew. Zespół, którego grającym asystentem trenera jest Warzycha nie dał szans ekipie z Chicago, dzięki czemu drużyna Piotra Nowaka Chicago Fire, najprawdopodobniej nie zagra w play - off, a wydawało się to przed sezonem nie do wiary. Nowak, Stoiczkow, Razov czy uczestnik Mundialu DaMarcus Beasley mogą już w niedzielę zakończyć sezon, nawet jeśli wygrają u siebie z Columbus. Ze względu na pasjonującą końcówkę wzrasta też bezpośrednie zainteresowanie rozgrywkami ligi MLS. W sobotę na pięciu stadionach zasiadło ponad 110 tysięcy fanów. Najwięcej 33 000 widzów stawiło się w Pasadenie na meczu najlepszych drużyn ligi, a także finalistów z ubiegłego roku Los Angeles Galaxy z San Jose Earthquakes. Columbus Crew - Chicago Fire 2-0 (2-0) Bramki: Denton (15), Cunningham (22), Widzow 22 500 Bardzo dobry mecz Crew, którzy już po 23 minutach prowadzili 2-0, a przez resztę spotkania umiejętnie bronili wyniku. Warzycha i koledzy, głęboki oddech wzięli w 73 minucie kiedy Stoiczkow podchodził do karnego, ale niepotrzebnie się denerwowali, bo ich bramkarz Jon Busch obronił strzał Bułgara. Piotr Nowak aż pięciokrotnie strzelał do bramki Buscha, walczył jak lew, na niewiele to się zdało, za to zaliczył żółtą kartkę. Czwarta porażka z rzędu stawia Fire w bardzo trudnej sytuacji, ale niebeznadziejnej. Żeby nie odpaść Fire musza pokonać Crew w niedzielę, co może się okazać bardzo trudne, bo zespół z Columbus jest w formie. Dallas Burn - New England Revolution 1-2 Bramka dla Burn: Rodriguez (81-karny), dla Revolution: Twellman 2 (35- karny, 64)- Widzow 17 600 Piłkarze Revolution nie składają broni. W gorącym Teksasie, w 30-stopniowym upale zrobili prawdziwą rewolucję i po dwóch bramkach Twellmana ograli zespół z Prezydenckiego stanu i to na ich terenie, dzięki czemu nadal zachowują szansę na play-off. Taylor Twellman dzielnie walczący o koronę króla strzelców ligi, dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, dzięki czemu ma już 22 bramki. D.C. United - Metrostars NY/NJ 2-1 Bramki: Convey (46+), Curtis (87), dla Metro: Faria (6), Widzow 17 700 Drużyny te spotkały się 2 razy w ciągu trzech dni i dwa razy triumfowali skazywani na porażkę podopieczni Raya Hudsona. W czwartek w New Jersey United wygrali 1-0, w sobotę u siebie również pokonali Metro 2-1 grając przez godzinę z przewagą zawodnika. W sukcesie United wielki udział ma głupota piłkarzy Metro. Wystrzyżony na koguta podczas Mundialu napastnik USA Clint Mathis, słynie z tego, że lubi potańczyć. W sobotę podczas meczu krokiem tanecznym nadepnął na plecy Jose Alegri pomocnika D.C. Mathis za ten manewr w 30 minucie otrzymał czerwona kartkę, co miało kluczowe znaczenie dla losów meczu. Kartki Mathisowi pozazdrościł też bramkarz Tim Howard, który wyleciał z boiska na koniec meczu i obaj nie wystapią w meczu ostatniej szansy Metro za tydzień z New England. Obaj są mocnymi punktami drużyny i ich brak stawia piłkarzy Revolution za tydzień w roli faworyta. Zmorą piłkarzy Metrostars jest Boliwijczyk Marco Etcheverry, zwany jako El Diablo czyli Diabel. W czwartek strzelił zwycięskiego gola, a w sobotę dwukrotnie asystował. Kansas City Wizards - Colorado Rapids 1-2 (1-1) Bramka dla KC: Preki (39-karny), dla Rapids: Kingsley (35), Spencer (49) - Widzow 19 300 O wyniku meczu zadecydowało podanie legendarnego 41-dno latka z Kolumbii Carlosa Valderramy, do Szkockiego napastnika Johna Spencera. Wygrana Rapids dała im przewagę własnego boiska w ćwierćfinałach. Los Angeles Galaxy - San Jose Earthquakes 1-0 (0-0) Bramka: Ruiz (90+). Widzow 33 000 Mecz dwóch najlepszych drużyn ligi MLS, nie był wielkim widowiskiem. W pierwszej połowie były obrońca Lecha Poznań Jimmi Conrad wypchnięty przepisowo przez Cobiego Jonesa poza boisko, w odwecie zastosował zapasniczy wózek i Jones wylądował plecami na ławce rezerwowych. Conrad oczywiście dostał "żółtko", niewiele to miało wspólnego z piłką, ale to właśnie był najatrakcyjniejszy moment do przerwy. Druga połowa to już prawdziwe derby Kaliforni, walka na całym boisku i do ostatniego gwizdka. Galaxy to mistrzowie końcówek, aż 17 bramek w tym sezonie zdobyli po 76-ej minucie. Najlepszy strzelec ligi Gwatemalczyk Carlos Ruiz, najpierw piękną przewrotką kopnął w czoło Jeffa Agoosa. To nawet tak nie ruszyło Agoosa jak to, że chwilę później ten sam Ruiz dobił reprezentanta USA i Earthquakes strzelając już w doliczonym czasie gry gola z ewidentnego spalonego, ku zdziwieniu samych piłkarzy Galaxy sędziowie gola uznali. Fatalny błąd sędziów zadecydował o tym, że to Los Angeles Galaxy na dziŚ są liderami ligi MLS. Za tydzień sytuacja może ulec zmianie, bo rewanż odbędzie się w San Jose, a pierwszych 10 000 kibiców na stadionie Earthquakes otrzyma w prezencie koszulkę gwiazdy Mundialu Landona Donovana. Władze MLS oprócz zaufania do swoich piłkarzy mają też poczucie humoru i rozegranie 5 spotkań ostatniej kolejki sezonu zasadniczego rozłożyli aż na 4 dni. Daje to przewagę drużynie Chicago Fire, która gra ostatni mecz w niedzielę, kiedy już będzie wiadomo, ile musi wygrać u siebie z Columbus, bo wygrać musi. Ze względu na to, że jako piłkarz karierę kończy wraz z sezonem Robert Warzycha, będzie to raczej ostatni mecz byłego reprezentanta Polski w Chicago, a może i w karierze. Czwartek, 19.09 D.C. United - Dallas Burn - 7:30 p.m. ET Piatek, 20.09 Colorado - Kansas City - 9:00 p.m. ET Sobota, 21.09 San Jose - Los Angeles - 10:00 p.m. ET New England - Metrostars - 7:30 p.m. ET Niedziela, 22.09 Chicago Fire - Columbus Crew - 4:00 p.m. ET Chris Reiko, USA