Po finale mistrzostw Polski Dylewicz deklarował, że pozostanie w Prokomie. Marzyło mu się nawet, że będzie symbolem klubu - postacią na miarę Macieja Zielińskiego w Śląsku. Ostatnio przyznał jednak, że nie może znaleźć porozumienia z władzami Prokomu. Dlatego umowy nie ma. Natomiast w Anwilu stałby się najlepiej opłacanym koszykarzem w historii. Jego pensja wynosiłaby około 20 tysięcy euro. - Chyba będę musiał odejść z Prokomu. Nie wiem, czy jednak w końcu nie zdecyduje się na wyjazd za granicę - mówił Dylewicz podczas pobytu kadry na spotkaniach towarzyskich z Niemcami.