Lech przed ostatnią kolejką wyprzedza w tabeli Wisłę Kraków o jeden punkt. W ostatnim meczu "Kolejorz" zagra z Zagłębiem Lubin i zwycięstwo zapewni mu szósty mistrzowski tytuł. "Lech w tej chwili jest najbardziej rozpędzoną drużyną w ekstraklasie. Właśnie przegonili Wisłę i mają ogromną szansę zgarnąć tę +wisienkę na torcie+. Grają przede wszystkim na Bułgarskiej, a to niewątpliwy atut, sam o tym dobrze wiem i wiem też, jak czują się drużyny przyjezdne. Może gdyby mecz był we Wronkach, to mogłoby być różnie" - powiedział Czesław Michniewicz, który w latach 2002-2006 prowadził poznański zespół. "Dla Lecha mecz z Zagłębiem nie będzie jednak spacerkiem. Lubinianie potrafili kilka razy uzyskać dobry wynik w Poznaniu. Gdy ja byłem szkoleniowcem Zagłębia, wygrałem na Bułgarskiej. Poza tym ten mecz ma wiele różnych podtekstów" - dodał. Zdaniem Michniewicza nie ma co dywagować, który zespół - Lech czy Wisła - bardziej zasłużył na mistrzowski tytuł. "Na tytuł zasługuje drużyna, która zdobędzie najwięcej punktów. To jest tak jak z kolarstwem - Tour de France nie wygrywa najaktywniejszy kolarz, ale ten, który we wszystkich etapach uzyskał najlepszy czas. Sędziowie mylili się równo na korzyść i niekorzyść Wisły czy Lecha. Nikt tutaj nie może czuć się skrzywdzony. Inna sprawa, że Wisła przed rundą wiosenną miała osiem punktów przewagi nad Lechem i 13 spotkań do rozegrania. To był ogromny kapitał. Jeśli jednak piłkarze Lecha nie zdobędą mistrzostwa, to znaczy, że jeszcze do tego nie dorośli" - przyznał Michniewicz, które obecnie komentuje spotkania polskiej ekstraklasy dla jednej ze stacji telewizyjnych. Michniewicz przypomniał, że w sezonie 2006/07 w dość podobnych okolicznościach zdobywał mistrzostwo kraju z Zagłębiem. W przedostatniej kolejce lubinianie przeskoczyli w tabeli GKS Bełchatów i utrzymali je w ostatniej kolejce, wygrywając w Warszawie z Legią 2:1. Szkoleniowiec wymienia trzy główne składniki, które zadecydowały o tym, że to właśnie "Kolejorz" jest najbliżej mistrzostwa Polski. "Dobry zespół, cierpliwość władz klubu i atmosfera Bułgarskiej. Lech nie miał imponującego początku rozgrywek, ale przyszedł nowy szkoleniowiec, który musiał zdobyć zaufanie i akceptację ze strony zawodników. A na to potrzeba czasu. Władze klubu też wykazały się cierpliwością i pozwoliły Jackowi Zielińskiemu dalej pracować. W Wiśle i w Legii tej cierpliwości szefom klubu zabrakło. Wisła poza tym grała w Sosnowcu i na stadionie Hutnika, a z kolei atmosfera na Łazienkowskiej niczym już nie przypomina tej sprzed kilku lat" - wylicza Michniewicz.