"Nie było nudy. Zwiedzaliśmy wyspę, kąpaliśmy się w oceanie i poskramialiśmy zwierzęta. Musiałem siłować się z wężem boa. Był silny, ale ja jeszcze jestem w formie" - zdradza Michalczewski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Wycieczkę pięściarzowi sprezentowali na czterdzieste urodziny przyjaciele. Teraz "Tygrys" ma w planie kolejny wyjazd. Michalczewski wybiera się na oczyszczanie organizmu z toksyn do niemieckiego ośrodka Warnsdorf. "Jeżdżę tam dwa razy do roku. Prawie nic nie jem, piję wodę z solą i dużo ćwiczę" - opowiada o wyjeździe bokser.