- Adam odszedł w najlepszym momencie. W glorii chwały, jak przystało na prawdziwego mistrza - powiedział "Tygrys". - Adam odszedł spełniony. Słyszałem głosy, że powinien dalej skakać, bo wciąż jest w dobrej formie i mógłby sięgać po kolejne sukcesy. Może tak, a może tylko odcinałby kupony od swoich wspaniałych osiągnięć? Małysz zapowiedział zakończenie kariery po zdobyciu brązowego medalu mistrzostw świata, a na taką decyzję stać tylko wielkich sportowców - dodał były mistrz świata w boksie zawodowców federacji WBO, WBA, IBF w kategorii półciężkiej oraz WBO w juniorciężkiej. Michalczewski nie ukrywa, że kibicował Małyszowi i wielokrotnie oglądał zawody z jego udziałem. - I to nie tylko w telewizji, ale stałem także pod Wielką Krokwią podczas konkursów w Zakopanem. Sympatyzuję ze wszystkimi polskimi sportowcami, ale Adama dopingowałem szczególnie. Uważam, że zdecydowanie większą sztuką od zdobycia mistrzostwa jest umiejętność powtórzenie tych największych osiągnięć. A Małysz utrzymywał się w światowej czołówce przez wiele lat - powiedział słynny pięściarz. Obaj zawodnicy mieli wiele razy okazję spotykać się na obozach w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem. - Wtedy też poznałem trenera Apoloniusza Tajnera, który prowadził wówczas kadrę polskich skoczków. Ja z kolei przygotowywałem się w Tatrach do swoich walk. Adam dał się poznać nie tylko jako wielki sportowiec, ale jednocześnie jako skromny i sympatyczny człowiek. Nie ukrywam, że podczas wspólnych spotkań wypiliśmy parę piwek i opowiedzieliśmy sobie kilka dowcipów - wspomniał gdańszczanin. Dariusz Michalczewski jest przekonany, że Małysz znajdzie swoje miejsce w życiu także po skończeniu sportowej kariery. - Adam na pewno sobie poradzi. To człowiek otwarty na świat, a teraz świat stoi przed nim otworem. Pamiętam, że kiedy byłem u pięściarskiego szczytu sporo trenowałem, ale miałem również mnóstwo wolnego czasu. Kiedy odłożyłem rękawice, doba stała się dla mnie za krótka - podsumował Dariusz Michalczewski.