<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-hiszpania-primera-division,cid,658,sort,I">Primera Division - Wyniki, tabele i strzelcy ligi hiszpańskiej. Kliknij tutaj!</a> Z pozoru Alfredo di Stefano powinien być w kropce. Funkcja prezesa honorowego Realu Madryt nie sprzyja podziwianiu rekordów pewnego chłopaczka z Argentyny. Zbliżając się do 86 urodzin człowiek może patrzeć na futbol z perspektywy, bez względu na stanowisko. Di Stefano był na tyle wielkim piłkarzem, by bez trudu dostrzec talent zbliżony do swojego. Zawsze lubił Leo Messiego i nikt nie był w stanie mu tego zabronić. Messi kroczy tą drogą, co Don Alfredo. Tyle, że nie w Madrycie, a w Barcelonie. Wczoraj zdobył czwarty hat-trick w sezonie wyprzedzając Cristiano Ronaldo na liście najskuteczniejszych graczy Primera Division (24 gole po 22 kolejkach). Gdyby nie jego bramki, hitowy mecz Barcy z Atletico byłby skrajnym nudziarstwem. "Bez Leo, nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy" - przypomniał Pep Guardiola. Zupełnie niepotrzebnie, wszyscy widzieli to już na własne oczy wiele razy. Drużyna Guardioli i Messiego poprawiła wczoraj rekord Realu sprzed 50 lat. Wygrała 16. kolejny mecz w Primera Division, z zespołem, który przybył na Camp Nou jak na skazanie. Może jeden Diego Forlan wierzył w cud, ale jego akurat trener posadził na ławce. Gdy Urugwajczyk pojawił się na boisku, Messi rozstrzygnął już spotkanie. Trener Barcy był zdecydowanie niezadowolony z gry zespołu. Jak zwykle w obronie szalał Eric Abidal, jakby chciał się nasycić każdą chwilą życiowej formy. Aktywny był Dani Alves walczący o nowy, gwiazdorski kontrakt, którego podobno jednak nie dostanie i być może już latem zagra dla Manchesteru City lub Chelsea. Poza nimi błyszczał Messi i od czasu do czasu Xavi. Iniesta zagrał najgorszy mecz w sezonie, reszta wyglądała, jakby wyszła na spacer, ale nawet to spacerowe tempo Barcy starczyło na słabiutkich rywali. Piłkarze Guardioli mają powody oszczędzać siły, i korzystają z tego skoro nawet taki rywal jak Atletico nie jest w stanie zmusić ich do wysiłku. Już za dwa tygodnie wyjeżdżają na Emirates - nadchodzi czas pierwszych rozstrzygnięć w Lidze Mistrzów. Dla klubu z Katalonii jest to wyzwanie nr 1, bez względu na to jak zacięta i prestiżowa jest krajowa rywalizacja z Realem Madryt. Prezes Sandro Rosell już ucieszył się na perspektywę trzech dodatkowych meczów z zespołem Jose Mourinho (finał Pucharu Króla i dwa w Superpucharze Hiszpanii). "Dla nas to kura, która znosi złote jajka" - skomentował. Pewnie, przynajmniej przed Gran Derbi są jeszcze jakieś emocje. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2028370">Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu</a> <a href="http://sport.interia.pl/raport/Barcelona-Real/news/barcelona-gromi-atletico-leo-messi-show,1593341">Przeczytaj relację z meczu FC Barcelona - Atletico Madryt 3-0</a>