Zdaniem trenera gości Jacka Nawrockiego spotkanie mogło się podobać. "Było sporo błędów z obu stron, ale w takim meczu nie można zagrać bez podjęcia ryzyka. Myślę, że obie drużyny ryzykowały, a szczęście siatkarskie przechylało się to na jedną, to na drugą stronę" - powiedział. Oba zespoły od początku meczu postawiły na trudną zagrywkę. Libero Skry Paweł Zatorski dwa razy nie poradził sobie z szybującym serwisem Wojciecha Kaźmierczaka, po chwili równie skutecznie wprowadził piłkę do gry Marcin Możdżonek. Po bloku Francuza Antonina Rouziera i Kaźmierczaka na Michale Winiarskim i dwóch dobrych serwisach Pawła Zagumnego Zaksa odskoczyła na trzy punkty i spokojnie kontrolowała grę. Pierwszą partię wygrała do 23. W drugiej sytuacja się odwróciła - to Skra zagrała spokojniej i skuteczniej. Trzy razy na blok gości nadział się Francuz Guillaume Samica, skuteczną zagrywką popisał się Mariusz Wlazły i mistrzowie Polski osiągnęli trzypunktowa przewagę. Po ataku Rouziera i asie wprowadzonego na zagrywkę Dominika Witczaka Zaksa odrobiła część strat, ale w końcówce znowu dobrze zafunkcjonował blok gości, którzy wygrali seta 25:22. W trzecim obie drużyny zdobywały i traciły przewagę - Skra oddała punkty po błędach Wlazłego, Zaksa po kłopotach w przyjęciu mocnej zagrywki Bartosza Kurka. W nerwowej końcówce - mimo żółtej kartki dla Konstantina Cupkovica - to goście zachowali więcej zimnej krwi i wygrali po skutecznym serwisie hiszpańskiego rozgrywającego Miguela Angela Falaski. "Prześladują nas ostatnio te kartki. W sześciu meczach to chyba piąty nasz kartonik. Cupkovic zareagował bardzo agresywnie, ale - proszę mi wierzyć - nie było w tym żadnej złośliwości. Oni tak wyrażają radość" - tłumaczył swojego serbskiego przyjmującego trener Skry. Czwarta - jak się później okazało ostatnia - partia była bardzo zacięta. Więcej błędów popełnili w niej gospodarze, a więcej szczęścia mieli goście. Zaksa prowadziła nawet 23:21, ale wtedy najpierw Piotr Gacek nie poradził sobie z kąśliwymi zagrywkami Pawła Woickiego i Karola Kłosa, a później klasę w ataku i serwisie pokazał Wlazły. "Cieszymy się ze zwycięstwa i z tego, że zrewanżowaliśmy się za porażkę u nas. To jest najważniejsze" - podkreślił ten ostatni. "Drużyna Skry była bardzo dobrze przygotowana taktycznie i skutecznie gubiła nasz blok. Spotkanie mogło się podobać, oby więcej takich meczów, oczywiście z innym wynikiem" - powiedział rozgrywający Zaksy Paweł Zagumny. Skuteczność w zagrywce była - w ocenie trenera Krzysztofa Stelmacha - jednym z elementów, które zdecydowały o zwycięstwie obrońców tytułu. "Ryzyko podejmowane w zagrywce opłaciło się bardziej zawodnikom Skry. Jeżeli te piłki byłyby przyjęte, to można byłoby pograć dłużej i myśleć o jakimś szczęściu siatkarskim, którego nam dzisiaj zabrakło" - zaznaczył. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 1:3 (25:23, 22:25, 25:27, 27:29). ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Jurij Gładyr, Wojciech Kaźmierczak, Antonin Rouzier, Michał Ruciak, Guillaume Samica, Paweł Zagumny, Piotr Gacek (libero) - Grzegorz Pilarz, Sebastian Warda, Dominik Witczak PGE Skra Bełchatów: Miguel Angel Falasca, Bartosz Kurek, Marcin Możdżonek, Daniel Pliński, Michał Winiarski, Mariusz Wlazły, Paweł Zatorski (libero) - Michał Bąkiewicz, Karol Kłos, Paweł Woicki.