Najbliższe regaty to jedna z największych imprez sportowych w Polsce w tym roku. Pierwotnie mistrzostwa miały się na początku czerwca, ale z powodu pandemii koronwirusa zostały przełożone na październik. Koronawirus jednak nie odpuszcza, a bezpieczeństwo uczestników zawodów jest priorytetem organizatorów. Na terenie obiektu obowiązuje nakaz noszenia maseczek przez wszystkie osoby, bez względu na pełnioną funkcję. Twarz muszą też ochraniać zawodnicy; maseczki mogą zdjąć dopiero po wejściu do łódki, ale po zejściu na brzeg, muszą je od razu założyć. "To jest decyzja międzynarodowej federacji i musimy tego przestrzegać. Przy pierwszym braku maseczki jest żółta kartka, przy drugim - czerwona, a przy kolejnym stwierdzeniu jej braku, wykluczenie całej reprezentacji z zawodów. Jednym wyjątkiem będzie podium - po dekoracji, zawodnicy będą mogli zdjąć maseczki do wspólnego zdjęcia" - wyjaśnił dyrektor biura zawodów Aleksander Daniel. Organizatorzy na potrzeby mistrzostw zakupili trzy tysiące maseczek jednorazowych i tyle samo rękawiczek. Po każdym dniu zawodów, cały tor i wszystkie pomieszczenia będą dezynfekowane. Wejście do wioski wioślarskiej (na teren hangarów) jest możliwe jedynie na podstawie specjalnych przepustek. Zawodnicy powoli oswajają się ze wszystkimi obostrzeniami. "Nie przypominam sobie bym uczestniczyła w podobnej imprezie. Na pewno jest to trochę uciążliwa sytuacja z tymi z maseczkami. Gdy schodzimy z wody, ciężko jest czasami oddech złapać, a już musimy je zakładać. Muszę jednak dodać, że Poznań mocno się postarał, aby te obostrzenia były przestrzegane" - powiedziała PAP Katarzyna Zillmann z czwórki podwójnej. Na torze regatowym robi się coraz tłoczniej. Pierwsi goście zawitali do stolicy Wielkopolski już w poniedziałek. Żadna z 31 wcześniej zgłoszonych federacji nie zrezygnowała z przyjazdu. Łącznie w Poznaniu wystąpili blisko 700 zawodników. Jak przyznała Zillmann, kontakty z innymi wioślarzami są jednak mocno ograniczone.