INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z tego spotkania Kto zdobędzie mistrzostwo Europy? Alojzy Świderek: - Nie wiem. Na mistrzostwach Europy mężczyzn miała wygrać Rosja. Też miała silny, stabilny skład, ale nie zdobyła nawet medalu. Jest kilka zespołów określanych mianem faworytów. My należymy do nich? - Mnie interesują przede wszystkim dobre mecze w wykonaniu mojej drużyny. Jeżeli gra będzie dobra, będą i zwycięstwa. Wiele słów padało na ten temat, że powinniśmy awansować do półfinału. Celem wysokim jest walka o medale, ale wszystkie drużyny, które tu przyjechały, też walczą o to samo. Szczególnie te reprezentacje, które mają więcej doświadczenia i więcej tradycji jeśli chodzi o siatkówkę. A my do takich drużyn należymy. Wszyscy stawiają sobie zadanie, by wygrać jak najwięcej meczów, awansować jak najdalej. Realnym zadaniem dla nas jest gra w półfinałach. Jest pan zadowolony, że na inaugurację mistrzostw zagramy z teoretycznie najsłabszym rywalem z grupy - reprezentacją Izraela? - Chyba dobrze się stało, że taki przeciwnik trafił nam się na początku. Myślę, że dzięki temu łatwiej będzie nam wejść w turniej. Izrael to zespół oparty na zawodniczkach z Europy. Kilka dziewczyn występuje lub występowało na Starym Kontynencie, a teraz mają izraelskie paszporty. Grają stosunkowo prostą siatkówkę. Ich siłą są dwie lewoskrzydłowe, które na co dzień występują Modranskiej Prostejov - Tatiana Artmenko i Anna Velikiy. Ciekawostką jest fakt, że prawoskrzydłowa atakuje najmniej - a powinno być odwrotnie - i do tego przyjmuje zagrywkę. Izrael to europejska egzotyka, w ostatnim czasie rzadko występował na większych imprezach międzynarodowych. Nie powinniśmy się chyba obawiać pierwszego spotkania? - Każdego przeciwnika trzeba się obawiać w tym sensie, że powinno się go szanować i doceniać. Ważne jest przede wszystkim to, by mój zespół grał dobrze. Jak będzie okazja, to trzeba wygrać jak najwyżej i to z każdym rywalem. Jeżeli będzie możliwość wygrania 3:0, to wygrajmy 3:0. Na dzień przed inauguracją mistrzostw jest coś, co mąci panu spokój? - Śpię spokojnie. Ważne dla mnie jest, żebyśmy zaczęli z wysokiego C. To jest bardzo ważne, bo w taki sposób buduje się przekonanie do swojej wartości i swoich umiejętności. Myślę, że dziewczyny mają to przekonanie, ale jak się nie gra przez jakiś okres czasu, to trzeba odnowić to przeświadczenie. Dlatego ten przeciwnik jest chyba dobry na początek mistrzostw. Wszystko wskazuje na to, że niedzielny mecz z Czeszkami zadecyduje o pierwszym miejscu w grupie, które gwarantuje bezpośredni awans do ćwierćfinału. - Nie lekceważyłbym Rumunek, które do Serbii przyjechały z wzmocnionym składem. Jest m.in. Carmen Turlea, która grała w lidze włoskiej przez ładnych kilkanaście lat. Inna zawodniczka Iuliana Nucu występuje w silnym Volley Bergamo. Więc i z tym przeciwnikiem nie będzie wcale prosto i łatwo. Na razie skupiamy się jednak na meczu z Izraelem. Mamy nagrane też spotkania innych rywalek, ale nie pokazujemy ich dziewczynom. Nie ma sensu podawać zbyt dużo danych na raz. Poza tym poczekamy do pierwszych spotkań na mistrzostwach i wtedy będzie dysponować bardziej świeżymi informacjami. Czy jest pan zadowolony z warunków pobytu w Serbii? - Nie ma powodów do narzekań. Hala może jest trochę mała, a do tego cała przeszklona. Nie ma w niej klimatyzacji i jutro o godzinie 16 przy tej pogodzie będzie na pewno gorąco. Trenowaliśmy zresztą dziś o tej samej godzinie, było naprawdę ciepło, a dodatkowo jeszcze gra się czasami pod słońce. Kotary go nie zasłaniają i może to trochę utrudniać grę. Ale cóż, wszyscy w końcu mają takie same warunki. Na pewno lepiej będzie się grało wieczorem. W Zrenjaninie rozmawiał Marcin Pawlicki