- Nie było mi łatwo, bo wiedziałam, że będę tęsknić. Ale potrafię na czas treningu, czy meczu wyłączyć się i skoncentrować na siatkówce. Ale oczywiście myślę o niej, codziennie dzwonię do domu, wszystko muszę mieć pod kontrolą. Wiem, że jest pod dobrą opieką, mam stuprocentowe zaufanie do mojego męża. Gdybym się nie zdecydowała przyjąć powołania, drugiej szansy na pewno już bym nie miała - powiedziała Jaszewska. W gronie 14 zawodniczek w kadrze jest jedyną mamą, ale jak sama przyznaje, dla kobiet-sportowców decyzja o pójściu na macierzyństwo nie jest łatwa. - Jest taka niepewność, czy wróci się po roku przerwy do sportu. Jak rozmawiałam kiedyś z mamą (Iwoną Skonecką, byłą siatkarką i reprezentantką Polski), to opowiadała mi, że za jej czasów było inaczej. Kiedyś wszystkie dziewczyny, z którymi grała, miały dzieci, a wręcz rzadkością były zawodniczki, które dzieci nie miały - dodała. Po urodzeniu dziecka, w ubiegłym roku Jaszewska podpisała kontrakt z Impelem Gwardią Wrocław. Choć wcześniej była powoływana do reprezentacji, jeszcze gdy selekcjonerem była Andrzej Niemczyk, to ze względu na kontuzje, nigdy nie było dane jej zagrać na ważnej imprezie międzynarodowej. - W ogóle nie myślałam o grze w reprezentacji. Ba, zastanawiałam się, czy po urodzeniu dziecka i rocznej przerwie będą jeszcze w stanie grać w ekstraklasie. To był dla mnie wielki znak zapytania. Ale myślę, że udało mi się całkiem nieźle, ostatni sezon miałam dość udany. Wcześniej rozmawiałam z trenerem Jerzy Matlakiem o mojej grze w kadrze. Nie ukrywam, że miałam wcześniej dużo problemów związanych z kręgosłupem i przyjmując powołanie, nie miałabym w ogóle przerwy po lidze. Nie chcę, żeby to jednak wyglądało tak, że poprzedniemu szkoleniowcowi odmówiłam, a zgodziłam się, gdy trener Świderek do mnie zadzwonił. Ta sytuacja wyglądała jednak inaczej, bowiem i tak nie brałabym udziału w Grand Prix, bo nie byłam wcześniej zgłoszona. Miałam czas na odpoczynek i rehabilitację, a zajęcia zaczęłam w sierpniu - tłumaczy Jaszewska. 29-letnia siatkarka znała się z obecnym selekcjonerem z okresu wspólnej pracy w Winiarach Kalisz. Pod jego wodzą kaliszanki zdobyły mistrzostwo Polski. - To bardzo dobry trener, który ma wszystko przemyślane od początku do końca. Treningi są bardzo wymagające, zostawiłyśmy dużo wylanego potu, ale myślę, że to się opłaci. Tak akurat wyszło, że sporo doświadczonych zawodniczek grających na mojej pozycji wypadło z kadry, Ola Jagieło zaszła w ciążę, Ania Werblińska jest po kontuzji, a Gosia Glinka zrezygnowała z gry. Jest więc trochę deficyt jeśli chodzi o te doświadczone zawodniczki. Będę szczęśliwa, jeśli będę w stanie pomóc tej drużynie - przyznała. Optymistycznie podchodzi do pierwszych spotkań i nie ukrywa, że jest podbudowana atmosferą w drużynie. - Wcześniej na ten temat różne opinie się słyszało. Myślę, że to nie tylko osoba trenera, ale przede wszystkim same dziewczyny mają wpływ na tę atmosferę. W tym zespole są zawodniczki bardzo młode, ale i takie jak Kasia Skowrońska, która w siatkówce osiągnęła niemal wszystko. Ale nie widać tutaj indywidualności, tylko tworzymy fajny kolektyw. I to jest najważniejsze, bo pozwala to na spokojną pracę na treningach - podkreśliła. Polki w grupie C na inaugurację mistrzostw w sobotę zmierzą się z Izraelem (początek, godz. 16). Kolejne mecze rozegrają z Czeszkami i Rumunkami. Zwycięzca grupy ma zapewniony awans do ćwierćfinałów. Druga i trzecia drużyna swojej szansy będzie szukać w barażach. - Wyjdziemy na boisku zdeterminowane, żeby przejść tę fazę grupową i najlepiej zakończyć ją na pierwszym miejscu. Ale to nie jest tak, że my jesteśmy faworytem, a rywalki przed nami się położą. Skoro te zespoły awansowały do mistrzostw Europy, to muszą jakiś poziom reprezentować. Na pewno miejsce w czwórce byłoby dla nas dużym sukcesem - podsumowała Jaszewska. Ze Zrenjanina Marcin Pawlicki