Czy zdarzyło się już panu coś takiego jak w meczu ze Szwecją, żeby odrobić 11-bramkową stratę? Mateusz Zaremba: Nigdy. Na tak wielkim turnieju podobnej historii też nie widziałem. Pokazaliśmy, że nie zabrakło nam wiary, walczyliśmy do końca i to się opłaciło. Wybrnęliśmy z opresji i uratowaliśmy remis. Skąd ta zmiana dyspozycji? Po przerwie graliście zupełnie inaczej. M.Z.: W drugiej połowie zaczęliśmy więcej biegać, nie graliśmy już tak nerwowo, spokojniej rozgrywaliśmy piłkę. Czasami nawet sędziowie sygnalizowali grę na czas, ale rzucaliśmy wtedy na bramkę i to się coraz częściej udawało. Szwedzi zaczęli się wtedy w obronie trochę męczyć i już nie mieli tyle okazji do kontrataku. Powoli przyzwyczajacie kibiców do tego, że zaczynacie w bardzo słabym stylu... M.Z.: Każdy z nas się zastanawia, dlaczego tak słabo rozpoczynamy mecze. Chyba wolimy gonić niż być gonionymi. W którym momencie uwierzyliście w to, że "niemożliwe stanie się możliwe"? M.Z.: To wyszło... z rozpędu. Gdy zmniejszyliśmy różnicę do dwóch bramek, jakaś taka wiara się w nas +włączyła+, że damy radę. Nie odpuszczaliśmy. Szwedzi chyba bardziej zwątpili niż my. Wasz kolejny rywal - Macedonia - ma wielkie wsparcie w postaci kilkutysięcznej rzeszy kibiców. Czy ich doping będzie was deprymował? M.Z.: Na mecz z Danią w sobotę przyszła wielka grupa kibiców macedońskich. Był taki huk, że można było stać obok siebie, krzyczeć, a i tak nic nie było słychać. Ale nie możemy się tego bać, tylko wyjść na boisko, grać razem z kolegami przy boku, łapać piłkę i biec na bramkę rywali. Ważną postacią w ich zespole jest Kiril Lazarov. Czy macie jakiś sposób, żeby go zatrzymać? M.Z.: To najjaśniejsza postać w drużynie macedońskiej. Sam ciągnie zespół i zdobywca dużo bramek. Nie możemy jednak patrzeć tylko na niego, bo jeszcze jest pięciu innych zawodników, potrafiących zdobywać gole. Poza tym mają bardzo dobrego bramkarza. Trzeba grać spokojnie, z zimną głową, szybko wracać do obrony. Jutro życzyłbym sobie, żebyśmy zaczęli od pierwszej minuty, a nie od 31. W Belgradzie rozmawiał Cezary Osmycki