- Mamy nowy zespół, który zaczął się tworzyć dopiero po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Pekinie. Tak naprawdę cały czas się poznajemy, a na przygotowania do mistrzostw Europy mieliśmy tylko cztery miesiące. W tym okresie dużo jeździliśmy po świecie i dużo graliśmy. Niezbyt wiele czasu mieliśmy nawet na normalne treningi. Na mistrzostwach będziemy walczyli z zespołami, które grają ze sobą od wielu lat. Serbia, Włochy czy Holandia od czterech-pięciu lat mają tych samych trenerów i stabilny skład. My szybko musimy stworzyć drużynę, która nawiąże wyrównaną walkę z tymi doświadczonymi ekipami. To trudne zadanie, ale robimy wszystko, by mu sprostać - powiedział Matlak. Reprezentacja w piątek przyjechała do ośrodka Stacja Nowa Gdynia położonego w Zgierzu tuż przy granicy z Łodzią. Wieczorem zaplanowano zajęcia w łódzkiej Atlas Arenie, w której Polki rozgrywać będą mecze w mistrzostwach Europy. - Po raz pierwszy będę w tej hali. Od momentu, gdy oddano ją do użytku, cały czas byliśmy w rozjazdach po całym świecie i nie było kiedy jej odwiedzić. Słyszałem, że robi duże wrażenie. Widziałem też telewizyjne transmisje rozgrywanych tu spotkań. Z tego co wiem, widownia jest bardzo oddalona od boiska. W grach zespołowych nie jest to dobre rozwiązanie. Ostatnio graliśmy w Hongkongu w hali, gdzie było 12 tys. widzów. Trybuny były jednak tak strome, jak na boiskach piłkarskich. Czuło się więc bliskość kibiców. W Łodzi na pewno będzie zupełnie inaczej. Trzeba się jednak przyzwyczaić do tej ogromnej pustej przestrzeni między boiskiem i trybunami - powiedział trener polskiej reprezentacji. Łódzka Atlas Arena została wybudowana tuż przy trybunie głównej piłkarskiego stadionu ŁKS. Pod trybuną nadal funkcjonuje hala do gier zespołowych, w której w 1983 roku trener Matlak z siatkarkami ŁKS-u zdobył swoje pierwsze mistrzostwo Polski. - To na pewno miłe wspomnienie i piękna sprawa, że człowiek po tylu latach nie tylko wraca w to samo miejsce, ale jeszcze się rusza i nadal trenuje. Dla niektórych osób, zwłaszcza tych młodszych, zaskoczeniem może być informacja, że praktycznie w tym samym miejscu, w którym wkrótce rozpoczniemy walkę w mistrzostwach Europy, 26 lat temu zdobywałem mistrzostwo Polski z zawodniczkami ŁKS. Dla tych, którzy interesują się siatkówką i są łodzianami, nie jest to jednak żadna niespodzianka. Łódź była kiedyś najsilniejszym w Polsce ośrodkiem żeńskiej siatkówki - powiedział Matlak. Zdaniem szkoleniowca polskich siatkarek fakt, że ME po raz pierwszy odbędą się w Polsce "podnosi ciśnienie i nadaje inny wymiar naszemu startowi w tej imprezie". - Na pewno inaczej się gra, gdy nie jest się w Polsce. Chłopcy pojechali trochę anonimowo do Izmiru, gdzie praktycznie nie było ludzi na trybunach i zrobili fantastyczny wynik, który na pewno rozbudził u wszystkich apetyty. My jesteśmy w wyjątkowo trudnej sytuacji, bo znaleźliśmy się między wielkim sukcesem siatkarzy i niepowodzeniem koszykarzy. Jakiekolwiek porównania są jednak nie na miejscu. Musimy rozegrać swoje mistrzostwa i najlepiej by było, gdyby nikt nie porównywał naszych występów do gier siatkarzy czy koszykarzy - wyjaśnił Matlak. Dodał, że do rozpoczęcia mistrzostw nie będzie przekazywał opinii publicznej zbyt wielu swoich oczekiwań czy wątpliwości dotyczących turnieju. - Trzeba już przestać wróżyć. Mistrzostwa rozpoczną się za kilka dni i wówczas boisko zweryfikuje siłę i formę poszczególnych drużyn. Gdy przed imprezą zaczyna się zbyt wiele opowiadać, to najczęściej nic dobrego z tego nie wynika. Mówi się wówczas albo o asekuracji trenera albo o rozdmuchiwaniu balonu, co miało miejsce chociażby w przypadku naszych koszykarzy. W pewien sposób zostali oni zmuszeni do tego, by mówić o walce o medal, a gdy przegrali, zaczęły się niepochlebne komentarze. Dlatego do rozpoczęcia mistrzostw należy zachować spokój - powiedział Matlak.