Reprezentant Włoch zaprzeczył jednocześnie, że nazwał swojego rywala "terrorystą" oraz niepochlebnie wyraził się o jego matce. "To były słowa, których dziesiątki słyszy sią na murawie podczas meczu. Nie nazwałem Zidane'a terrorystą, ani nie wspomniałem o jego matce" - stwierdził Materazzi. Zidane, syn algierskich emigrantów, urodził się i dorastał w Marsylii. Z powodu swojego pochodzenia wiele razy był narażany na obraźliwe uwagi. "Jestem ignorantem, nawet nie wiem, kto to jest islamski terrorysta. Moim jedynym terrorystą jest ona" - powiedział Materazzi wskazując na 10-miesięczną córkę. "Nie mówiłem też o jego matce, dla mnie matka jest święta, przecież to wiecie" - dodał. Cała sytuacja miała miejsce w drugiej połowie dogrywki meczu finałowego, który odbył się w niedzielę w Berlinie. Tak wyglądała ze strony Włocha: "Przez kilka sekund przytrzymałem jego koszulkę. On odwrócił się do mnie z drwiącą miną i powiedział z wyższością: Jeśli naprawdę chcesz moją koszulkę, to dam ci ją później. Nie wytrzymałem i go obraziłem" - tłumaczy Materazzi, który nie wyjaśnił, co dokładnie rzekł Zidane'owi. Media na całym świecie chcąc to rozwikłać próbowały nawet odczytać słowa Włocha z ruchu jego warg. Nie udało się do końca wyjaśnić wszystkich wątpliwości - pojawiały się różne wersje. Materazzi miał obrazić Zidane'a, jego żonę, matkę, a nawet siostrę. Francuz, dla którego finał był ostatnim meczem w piłkarskiej karierze, nie wypowiadał się na ten temat. Alain Migliaccio, jego agent, zapowiedział jednak, że niedługo "Zizou" ujawni, co dokładnie powiedział Włoch. Wtedy może będziemy bliżej prawdy. Mistrzem świata zostali Włosi, którzy wygrali z Francją 5:3 w rzutach karnych.