Sędziowie nie mieli złudzeń, że to Francuz jest winny "kontaktu" pomiędzy bolidami". Dlatego też wlepili mu 25 sekund kary. Przesunęło go to z szóstego na dziesiąte miejsce i pozbawiło punktów. Sam zainteresowany tłumaczy, że nie zamierzał uderzyć samochodu Brazylijczyka, co więcej, twierdzi, że wina leży po stronie kierowcy Ferrari. "Zrobiłem wszystko, żeby w niego nie wjechać, a on wcisnął się w zakręt tak, jakby mnie tam nie było. Jak gdybym zupełnie nie istniał. Co niby miałem zrobić?" - mówi wściekły Bourdais. "Byłem w takiej sytuacji wiele, wiele razy i nigdy nie miałem wypadku. Potrzeba tylko odrobinę szacunku, dajesz innym trochę miejsca i wszystko jest dobrze. W przeciwnym wypadku kolizja jest nieunikniona" - tłumaczy Francuz.