Jednak po kilku tygodniach muszą zmienić zdanie. Diarra z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem w ekipie Juande Ramosa, która kroczy teraz od zwycięstwa do zwycięstwa. Sam Diarra przyznaje otwarcie, że proces aklimatyzacji w stolicy Hiszpanii przebiegał bez żadnych przeszkód. - Powodem, dzięki któremu tak szybko przyjąłem się w Realu jest magia tego klubu. Wszyscy pomagali mi w integracji. Włącznie z tak wielkimi piłkarzami, jak Raul czy Sergio Ramos, który zawsze martwi się o to czy mi czegoś nie brakuje - opowiada Francuz. - Na treningach też odczuwam bardzo miłe, chociaż małe gesty ze strony partnerów, jak klepnięcie po plecach. Wesley Sneijder i Arjen Robben bardzo mi pomagają. Podobnie zresztą jak trener Ramos, który zaufał mi od samego początku - przekonuje Diarra. Dla 24-letni Francuza gra w Realu jest spełnieniem dziecięcych marzeń. Teraz występuje w klubie, w którym grali jego młodzieńczy idole. - Kiedy byłem małym dzieckiem, to moim idolem był George Weah. Później stał się nim Zinedine Zidane. Kiedy miałem 17-18 lat, to moim wzorem stał się Claude Makelele - przyznaje. - Teraz lubię oglądać grę Xaviego. Kiedy widzę go z piłką przy nodze, to mam dreszcze - mówi z rozbrajającą szczerością pomocnik Realu i dodaje: - Jednak zawsze chciałem grać tylko w Realu, pewnie tak, jak większość dzieciaków. Kiedy byłem nastolatkiem, to oglądałem jego mecze w telewizji. Zidane, Roberto Carlos, Figo, Raul - oni wszyscy tutaj grali - wylicza Diarra. Po wspomnieniach Francuz wrócił do teraźniejszości. Opowiedział o swojej współpracy w środku pola z Gago. - Dużo rozmawiamy ze sobą na boisku podczas meczu. To inteligentny piłkarzy, więc kiedy widzi, że ja schodzę do boku, to uzupełnia mnie. Od początku doskonale się rozumiemy - mówi Diarra.