"Wicemistrzostwo świata zobowiązuje. No i chcemy już załatwić sobie awans na igrzyska. A do tego potrzebne jest złoto w Norwegii" - powiedział Lijewski w "Super Expressie". "Marzy mi się taki mecz z dwóch powodów. Oznaczałby awans na igrzyska, a po drugie: wzięlibyśmy rewanż za finał mundialu. Bo my z Niemcami wygralibyśmy 9 meczów na 10. Teraz na pewno już byśmy się tak nie obsrali, jak w finale mistrzostw świata" - stwierdził 31-letni zawodnik. Do finału ME droga jednak daleka. Pierwszym krokiem w tym kierunku będzie czwartkowe spotkanie ze znakomitą reprezentacją Chorwacji (początek godz. 20.15, transmisja w Polsacie Sport). "Nie wiem, czy wygramy, ale jestem pewien, że to będzie niesamowity mecz. Jeśli ktoś miałby dopiero zacząć oglądać piłkę ręczną, to właśnie od tego spotkania. To może być najtrudniejszy rywal nawet bez Ivano Balicia (wszystko wskazuje na to, że Balić jednak w meczu z Polską zagra - przyp. red). Świetni piłkarze, a poza tym wiadomo, jacy są Jugole. Twardy charakter, nie to, co Skandynawowie" - podkreślił Lijewski. "We Flensburgu mam w drużynie wielu Skandynawów, więc ich znam. Po przegranym finale Ligi Mistrzów byłem tak wściekły, że chciałem zeżreć szatnię ze złości. A Skandynawowie? Jeden z uśmiechem udziela wywiadu, drugi z trzecim piją piwko, czwarty zapalił fajkę i mówi: no, przeszło mi. W całej szatni tylko dwie osoby się wk... Ja i Chorwat" - mówił Lijewski.