Ostatnie występy Amerykanów na igrzyskach nie były imponujące. W 2004 roku w Atenach zajęli 4. miejsce. Cztery lata wcześniej w Sydney uplasowali się na 11., a w 1996 roku na igrzyskach w Atlancie na 9. pozycji. Siatkarze zza Wielkiej Wody ostatni raz zdobyli medal olimpijski, brązowy, 16 lat temu w Barcelonie. Pomimo tych rezultatów Amerykanie śmiało mówią o swoich celach. Reprezentację USA uważa się za jedną z najbardziej doświadczonych w całej stawce zespołów, które wystąpią w Pekinie. Największą gwiazdą ekipy jest Lloy Ball, dla którego będą to czwarte igrzyska. Ponadto w zespole tym występuje znakomity atakujący Clayton Stanley i przyjmujący William Priddy. W "12" na igrzyska znalazło się również miejsce dla dwóch zawodników, którzy grali w polskiej lidze. Są to: były przyjmujący AZSu Częstochowa Riley Salmon i libero Mlekpolu AZS Olsztyn Richard Lambourne. Całą ekipą zarządza Hugh McCutheon, który od 2005 roku jest pierwszym trenerem, a wcześniej był asystentem Douga Beala, szkoleniowca, który w latach 80. triumfował z Amerykanami na igrzyskach w Los Angeles i Seulu. Lloy Ball uważa, że w amerykańskiej drużynie znalazło się wielu znakomitych graczy i dlatego przed igrzyskami w stolicy Chin mogą oni marzyć o najwyższych celach. Jednocześnie rozgrywający Dynama Kazań ostrzega, że na igrzyskach zdarzają się psychiczne wzloty i upadki i w związku z tym potrzeba wytrzymałych sportowców i silnej drużyny, aby osiągnąć sukces. Z kolei trener Hugh McCutheon jest zadowolony z tego, że na igrzyska udało mu się stworzyć najlepszą z możliwych drużyn, w której zagrają wielcy amerykańscy siatkarze. Szkoleniowiec USA uważa, że w jego ekipie jest przede wszystkim 12 bardzo dobrych siatkarzy, którzy świetnie współpracują na parkiecie i poza nim. To, według McCutheona, sprawia, że jego drużynę stać na nawiązanie do najlepszych lat amerykańskiej siatkówki.