"Węgrzy pozytywnie zaskoczyli mnie swoim podejściem do drugiego człowieka. O wiele bardziej niż Polacy szanują swych rodaków i cudzoziemców. To mnie urzekło. W klubie panowała świetna, rodzinna atmosfera. Dlatego tak długo wytrzymałem w Budapeszcie bez rodziny. Chociaż za mało biesiadują" - powiedział Unierzyski, który w 2000 roku zdobył z Polonią Warszawa (ale jako rezerwowy) mistrzostwo Polski. Piłkarz zbierał pochlebne recenzje za grę w lidze węgierskiej. "Nie zdecydowałem się przedłużyć umowy obowiązującej do 30 czerwca. Za długo przebywałem sam, a ponadto pojawiły się problemy finansowe w klubie. Bezrobotny nie będę, bowiem mam propozycje z pierwszej ligi polskiej i z Austrii" - dodał. Przed Unierzyskim na Węgrzech występował tylko jeden polski piłkarz - Robert Warzycha. "Bardzo rzadko ktoś wypytywał mnie o niego. Może za krótko tam grał" - mówił o Warzysze, który w połowie lat. 90 reprezentował barwy MSC Pecs i Honvedu Budapeszt. W minionym sezonie Vasas zajął dziesiąte miejsce. Mistrzem został Debreceni VSC Debreczyn. "Lokata na koniec sezonu była rozczarowaniem, ale na wiosnę +rozleciał+ nam się zespół. Bywało, że z powodu kontuzji i kartek graliśmy bez sześciu-siedmiu podstawowych zawodników - poinformował Unierzyski. - Generalnie ze względu na złą sytuację gospodarczą wiele klubów ma problemy i musi sprzedawać najlepszych zawodników za granicę. Dlatego węgierskie ekipy nie błyszczą w Europie" - dodał. Trenerem Vasas Budapeszt był 42-letni Geza Meszoly, syn byłego piłkarza, a potem selekcjonera węgierskiej reprezentacji Kalmana Meszoly. "Nasz szkoleniowiec ma szansę zrobić karierę, jednak odnoszę wrażenie, że jest silnie promowany przez pewne grupy ze środowiska futbolowego. Tak naprawdę niewiele jeszcze osiągnął jako trener, a jest postrzegany jako wielka postać. Oczywiście, ma dużą charyzmę, jest pewny tego co robi, lecz drużyna pod względem taktycznym nie prezentowała się najlepiej" - ocenił. Unierzyski nie miał kłopotów na boisku, gorzej radził sobie z... węgierskim. "Z językiem nie było najlepiej. Opanowałem podstawowe zwroty potrzebne na murawie, w szatni i do załatwienia niezbędnych spraw. Lepiej radziłem sobie z rozumieniem tego, co mówili Węgrzy" - przyznał.