"Teraz mamy jeszcze około trzech tygodni laby. Po tym odpoczynku rozpoczniemy przygotowania do następnego sezonu. Zasadniczo nie będą się one różniły od tego, co już przerobiliśmy. Od sześciu lat plan jest ten sam i skoro przynosi złote efekty, nie trzeba nic zmieniać, co najwyżej ulepszać. A zasada jest prosta: jaka praca - taka płaca" - dodał. "Nie ukrywam, że z roku na rok droga do sukcesu jest coraz cięższa. I nie chodzi tu o to, że każdemu z nas lat przybywa, ale łatwiej jest coś najpierw zdobyć, a znacznie trudniej bronić. W dorobku mam złoty medal olimpijski, cztery tytuły mistrza świata, ale do końca września nie miałem jeszcze złota z mistrzostw Europy. No i udało się zdobyć. Każdy z naszej czwórki, inaczej odbiera ten sukces. Oczywiście, że się cieszę, ale wolałbym, gdyby to był medal mistrzostw świata, chociaż w Portugalii startowała sama śmietanka. Mimo to czuję niedosyt" - stwierdził Kolbowicz. "Teraz odpoczywam. Poświęcam czas rodzinie, by choć w części nadrobić ten, kiedy mnie nie było w domu. Ale też ruszam się... W niedzielę wystartuję na 10 km w masowej imprezie Biegnij Warszawo. Mam nadzieję, że ten dystans pokonam spokojnie w 50 minut" - zakończył. Koledzy Kolbowicza powiedzieli: Adam Korol: "Miałem zabieg w lipcu. Nie wiedziałem, czy dojdę z formą do odpowiedniego poziomu. Dwa tygodnie wypadły z treningu, ale na szczęście udało się. Ja nie będę miał już takiej okazji, by walczyć ponownie o medal mistrzostw Europy. Taki dzień się zdarza tylko raz... W 2011 roku są mistrzostwa świata w Bled, a w 2012 igrzyska olimpijskie". Michał Jeliński: "Wiara czyni cuda. Założyłem się z kolegą, że zdobędziemy złoty medal i wygrałem". Konrad Wasielewski: "Ja powiem tylko tyle o złotym medalu - cieszyłem się jak dziecko".