Urbaś jako drugi biały człowiek przebiegł 200 metrów poniżej 20 sekund - w półfinale mistrzostw świata w Sewilli w 1999 roku uzyskał czas 19,98 s. Gdyby ten sam wynik uzyskał w finale, zostałby wicemistrzem świata. Pobiegł jednak nieco wolniej i skończył zawody na piątym miejscu. Teraz ma szkolić piłkarzy Lecha - najpierw tych z drużyn juniorskich oraz Młodej Ekstraklasy, później być może i z pierwszego zespołu. - Chodzi o specjalistyczny trening biegowy, pragniemy poprawiać technikę biegu naszych zawodników - mówi dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk. - Ta współpraca z Marcinem i jego firmą to efekt naszych wizyt w klubach zachodnich. Tam również mają takich specjalistów. Nie da się ukryć, że Urbaś jest wybitnym specjalistą od sprintu i sporo może dać Lechowi - dodaje. Na czym ma polegać współpraca byłego lekkoatlety z Lechem? - Z moim wspólnikiem Arkadiuszem Mąkinią będę prowadził zajęcia oparte na budowaniu motoryki oraz techniki biegowej. Najpierw głównie wśród juniorów, bo w młodym wieku najłatwiej o szybki przeskok jakościowy. To prawda, że w klubach zachodnich na technikę biegu zwraca się większą uwagę, proszę spojrzeć na Cristiano Ronaldo - mówi Urbaś. Czy jest w stanie poprawić szybkość np. Semira Stilicia, który w tym elemencie nigdy nie imponował? - Oczywiście. Techniki biegowe opierają się głównie na koordynacji, tu bardziej pracuje mózg, a nie nogi. Nawet ponad 30-letni zawodnicy mogą poprawiać swoje wyniki - twierdzi były sprinter, który ze swoim partnerem z firmy Urban Sprint Group już w tym tygodniu rozpocznie zajęcia z młodymi piłkarzami Lecha. Kiedy rozpocznie pracę z pierwszym zespołem? - To kwestia uzgodnień z nowym sztabem szkoleniowym - przyznaje Pogorzelczyk. Czy Marcin Urbaś, po wyleczeniu obecnej kontuzji kolana, zdołałby wyprzedzić wszystkich piłkarzy Lecha? - Od półtora roku nie trenuję, mam więc dużą atrofię mięśni. Gdybym jednak ścigał się w trakcie swojej kariery, to nie sądzę by na dystansie dłuższej prostej boiska jakikolwiek piłkarz na świecie był w stanie mnie prześcignąć. Nawet na trawie - śmieje się piłkarz. W trakcie swojej kariery Urbaś miał także kilka innych pomysłów na życie - był m.in. wokalistą w deathmetalowej grupie Sceptic. Karierę zakończył półtora roku temu - nie zakwalifikował się do drużyny sprinterskiej na igrzyska w Pekinie, a niedługo później zaczął odczuwać bóle ścięgna Achillesa. Wtedy zajął się pracą dziennikarską w poznańskiej telewizji WTK, którą traktował jako hobby. - Fajnie jest, jak w życiu robi się coś, co się lubi robić - mówi.