- W dużej mierzą za jej sprawą zostaliśmy w 2002 roku oraz dwa lata później wicemistrzami Euroligi. Poza tym w 2002 roku wywalczyliśmy tytuł klubowego wicemistrza świata. W tym okresie nasz zespół niepodzielnie dominował na krajowych parkietach, o czym świadczy seria ponad 80 ligowych meczów bez porażki. W 1999 roku w Katowicach Gosia sięgnęła także po największy sukces z reprezentacją Polski, mistrzostwo Europy - dodał Kicior. Dyrektor gdyńskiego klubu zwraca uwagę nie tylko na sportowe walory "Ptysia". - Była znakomitą koszykarką, a przy tym niesamowicie sympatyczną i otwartą osobą. Muszę przyznać, że to w dużej mierze dzięki niej do naszego klubu trafiło wiele znakomitych, głównie amerykańskich koszykarek. Dydek była w Stanach Zjednoczonych bardzo znaną oraz rozpoznawalną osobą i dzięki temu stanowiła rękojmię, głównie dla zawodniczek, które po raz pierwszy wybierały się do Europy, że przechodząc do naszego klubu niczym nie ryzykują - podkreślił dyrektor Lotosu Małgorzata Dydek otaczała te zawodniczki troskliwą opieką. - Ona była dla nich czymś więcej niż tylko zwykłą koleżanką z boiska. Wszystkie nasze zagraniczne zawodniczki mogły liczyć na jej wsparcia w wielu życiowych sytuacjach. "Ptyś" oprowadzała je po mieście, pokazywała, gdzie warto robić zakupy, polecała restauracje, pomagała załatwić formalności w banku. Zresztą jej mieszkania, jak i jej siostry Kasi, zawsze było dla nich otwarte. Wspólnie spędzały różne święta oraz inne uroczystości i czuły się u nich tak, jak u siebie w domu - wspomina Kicior. Jedna z najlepszych polskich koszykarek w historii zmarła w piątek rano czasu australijskiego w szpitalu w Brisbane. Miała 37 lat. Od tygodnia znana z parkietów europejskich i WNBA Dydek przebywała w stanie śpiączki farmakologicznej po tym, jak straciła w domu przytomność i doszło do zatrzymania pracy serca. Osierociła dwóch synów: Davida i Aleksandra. Była w czwartym miesiącu ciąży.