Zawodnik bydgoskiego Zawiszy tydzień temu przeszedł operację kontuzjowanego prawego stawu biodrowego. Przy okazji pobrano także komórki macierzyste, które w przyszłości będą pomocne w procesie rehabilitacji. Z powodu kontuzji Dołęga nie wystąpił na początku kwietnia w mistrzostwach Europy w Tiranie, gdzie miał ogromną szansę na zwycięstwo. - Było, minęło, nie ma co wspominać. Na zabieg czekałem prawie miesiąc, do jego przeprowadzenia był konieczny specjalny stół, którego w klinice w Łodzi u dr. Krochmalskiego, gdzie zazwyczaj się leczymy, nie było. Ostatecznie operacja została wykonana w innym ośrodku. Dzisiaj już czuję się dobrze, boli tylko opuchnięty brzuch, skąd pobierano komórki macierzyste. Jak mnie zapewniają lekarze, rehabilitacja przebiega prawidłowo. Za dwa, najpóźniej trzy tygodnie będę mógł wznowić lekkie treningi - powiedział Marcin Dołęga, największy pechowiec w polskiej ekipie podczas igrzysk olimpijskich w Londynie w 2012 roku. 6 sierpnia 2012 roku na pomoście olimpijskim spalił trzy podejścia w rwaniu do 190 kg i odpadł z rywalizacji w kategorii 105 kg. A był tam głównym kandydatem do zdobycia złotego medalu olimpijskiego, po tym jak wcześniej wycofali się Białorusin Andriej Aramnau oraz Rosjanie Chadżimurat Akkajew i Dmitrij Kłokow. Pod nieobecność Dołęgi brązowy medal w tej wadze zdobył w Londynie Bartłomiej Bonk z Budowlanych Opole. Teraz mieszkający w Siedlcach atleta chce wywalczyć na rozgrywanych w Polsce w dniach 20-27 października mistrzostwach złoty medal. Ma nadzieję, że limit pecha już całkowicie wyczerpał. - Mam w sobie wielką motywację do pracy, zwyczajnie tęsknię za sztangą. Od prawie trzech lat nie ukończyłem z sukcesem żadnych zawodów, a dobrze wiem, że lat mi przybywa. Tegoroczne mistrzostwa są bardzo ważne, chcę na nich walczyć o tytuł, aby udowodnić, że jeszcze nie można mnie zupełnie spisać na straty - dodał. Jeżeli nie pojawią się kolejne problemy zdrowotne, najbliższe pięć miesięcy Dołęga chce przeznaczyć wyłącznie na trening. Pracować nad formą będzie samodzielnie, na zgrupowanie kadry być może pojedzie dopiero w połowie września, tuż przed mistrzostwami Polski. - Wcześniej nie ma sensu, będąc na obozie i patrząc na kolegów, będę chciał przyśpieszyć, a to się może zakończyć źle. Na takie ryzyko nie mogę sobie pozwolić. Tym bardziej, że widzę, iż po tylu latach dźwigania wychodzi ze mnie zmęczenie materiału. Ale nie zamierzam się poddać, jeszcze nie teraz... Dopiero gdy nie będę w stanie uzyskać w dwuboju więcej niż 400 kg, wtedy rzeczywiście pomyślę o sportowej emeryturze - przyznał Dołęga. Na tegorocznych mistrzostwach, aby walczyć o medal, trzeba będzie - zdaniem zawodnika - uzyskać rezultat w granicach 415-420 kg w dwuboju. - Gdy nie trapiły mnie kontuzje, z takim wynikiem nie było problemów. Jak będzie teraz - nie wiem, miałem sporą przerwę. Umówiłem się z prezesem Szymonem Kołeckim, że jeżeli nie dojdę w październiku do pełni formy i nie będę mógł tego zagwarantować, nie będę nikomu blokował miejsca w reprezentacji. Mnie interesuje tylko podium i jego najwyższy stopień, miejsce piąte czy szóste, zdecydowanie nie - zadeklarował trzykrotny mistrz świata.