Ponad sto bramek - z czego aż 71 w 584 meczach Realu Madryt opisują dobiegającą końca karierę Roberto Carlosa. Było w niej mistrzostwo świata z Brazylią (2002) i trzy triumfy z "Królewskimi" w Pucharze Europy. Dla wielu jest nie tylko legendą, ale wręcz zjawiskiem nadprzyrodzonym, tak jak jego najsłynniejszy gol na Tournoi de France w 1997 roku - niewiarygodny tor lotu piłki kopniętej przez lewego obrońcę z Brazylii analizowały zespoły naukowców na kilku uniwersytetach. Marzenia o nowym Roberto Carlosie Niejeden zrobił karierę na tym, że otoczenie dostrzegło w nim podobieństwa do kogoś sławnego. Nic więc nadzwyczajnego, że gdy pięć lat temu, w nic nieznaczącym debiucie z Walią pięknego gola zdobył 18-letni obrońca Marcelo Vieira, kibice odkryli w nim nowe wcielenie gasnącej gwiazdy. Na nowego Roberto Carlosa zdecydował się oczywiście Real Madryt odkupując go z Fluminese za 6 mln euro. Marcelo miał zastąpić wielki, ale zgrany już oryginał - po 11 latach szykujący się do opuszczenia klubu. Nie był oczywiście jedynym bocznym obrońcą porównywanym z Carlosem - rok przed nim do Madrytu za 4 mln euro trafił Cicinho, który zaledwie po 20 miesiącach został odsprzedany Romie (za 9 mln). Marcelo debiutował u Fabio Capello, który nie lubił jego wycieczek do przodu. W ten sposób największy atut wychowanego na futsalu piłkarza pozostawał niewykorzystany. Spotkało go więc to samo, co Roberto Carlosa, gdy 15 lat temu trafił z Palmeiras do Interu Mediolan. W debiutanckim sezonie w Serie A zdobył aż pięć goli, ale na uwielbienie szefów nie zapracował. W ojczyźnie catenaccio obrońca ma zdecydowanie inne priorytety. Dopiero w Madrycie doceniono geniusz Brazylijczyka, choć paradoksalnie debiutował u... Capello. Wkręcony głęboko w ziemię przez Jesusa Na pierwszego gola Marcelo fani Realu czekali bardzo długo - zobaczyli go dopiero w drugim roku pracy Bernda Schustera. Różnicę było widać gołym okiem - gdy po strzałach Roberto Carlosa piłka biła rekordy prędkości (170 km/h), jego następca uderza z siłą przeciętnego śmiertelnika. W dwóch ostatnich sezonach Marcelo zdobył jednak łącznie osiem bramek - co pozwalałoby mu w miarę realnie konkurować z pierwowzorem. W Primera Division Carlos nigdy nie pokonał bramkarzy więcej niż sześć razy w sezonie. Było w tym wszystkim jedno fundamentalne "ale". Manuel Pellegrini, który prowadził Real w poprzednim sezonie dostrzegł w Marcelo nie obrońcę, ale pomocnika. Tak jak Roy Hodgson w Interze namawiał Roberto Carlosa do gry w roli skrzydłowego. Carlos stanowczo odmówił, Marcelo nie miał tego przywileju. W meczu w Sewilli 12 miesięcy temu Jesus Navas wkręcił go w ziemię tak głęboko, że prasa madrycka postulowała, by do wyciągnięcia 21-latka z dołka klub zatrudnił psychologa. Wydawało się, że dni Marcelo w stolicy Hiszpanii są policzone i przy najbliższej okazji klub potraktuje go jak Cicinho. Po nieszczęśliwym epizodzie z Navasem Pellegrini zaczął wystawiać go w pomocy, gdzie nie narażał bramki Ikera Casillasa, ale mógł służyć drużynie dryblingiem i zmysłem godnym rozgrywającego. Mourinho o krok od wielkiej pomyłki Wyrok na młodym Brazylijczyku się odwlókł, ale nie został odwołany. Miał go wykonać Jose Mourinho, który organicznie nie znosi obrońców niezdolnych do gry w defensywie. Pierwszym transferowym pomysłem Portugalczyka był lewy obrońca Lazio Serb Aleksandar Kolarov. Gdyby oferty Realu nie przebił Manchester City, Marcelo, w najlepszym razie, siedziałby teraz na ławce. Niedawno Mourinho otwarcie przyznał, że miał zamiar pozbyć się z klubu Brazylijczyka, ale zapałał do niego głębokim uczuciem już po kilku wspólnych treningach. Dziś Marcelo staje się jednym z symboli nowego zespołu Mourinho, choć w tym sezonie Primera Division nie ma jeszcze ani asysty, ani gola. Fernando Gago przybył do Madrytu, jako nowy Fernando Redondo i wszystko wskazuje na to, że nie otrze się nawet o geniusz poprzednika. Porównanie Marcelo do Roberto Carlosa wciąż jest bardzo na wyrost, ale znów staje się aktualne. Jego znakomitą formę zauważył niedawno sam Roberto Carlos - Mourinho kpi z selekcjonera Brazylijczyków, że dotąd nie widzi go w kadrze. Marcelo jest już dwukrotnym mistrzem Hiszpanii. Kiedy Roberto Carlos był 22-latkiem dopiero podpisywał kontrakt z Interem mając za sobą tylko trzy lata w Palmeiras i zaledwie pięć zdobytych goli w I lidze. W reprezentacji debiutował w tym samym wieku, co Marcelo. Legendą stał się później - dzięki niezwykłej technice, ale przede wszystkim nadludzkiej wydolności i sile. Marcelo cyborgiem nie jest - natura nie wyposażyła go tak hojnie jak poprzednika. Jeśli chce mu dorównać, ma jeszcze dość czasu, ale też niewiarygodnie dużo do zrobienia. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu! Primera Division - wyniki, strzelcy bramek, składy, tabela Zobacz wszystkie gole i asysty Marcelo z sezonu 2009/2010: