Być może wpływ na słabą postawę zawodników Chelsea miał Diego Maradona. Brytyjski "Daily Mail" sugeruje, że czujniki dymu zareagowały na cygaro palone przez... Diego Maradonę, który zjawił się w Manchesterze, by z bliska przyjrzeć się grze Carlosa Teveza. Z kolei naoczny świadek zdarzenia tak opisał je dla "The Sun": - Widziałem trzęsących się z zimna piłkarzy Chelsea. To nie było właściwe przygotowanie do tak ważnego meczu. W związku z akcja ewakuacyjną hotelowi goście spędzili na przenikliwym zimnie 40 minut. Wszystko miało miejsce w okolicach godziny 7 w niedzielny poranek. - Alarm został wywołany przez cygaro zapalone w hotelowej łazience - poinformował jeden ze strażaków biorących udział w akcji. Takie zachowanie jest według brytyjskiego prawa zakazane, ale menedżer hotelu, Steve Miles poinformował, że wobec Maradony nie zostaną wyciągnięte żadne konsekwencje. Oprócz niedzielnego meczu na Old Trafford kontrowersyjny selekcjoner reprezentacji Argentyny oglądał także spotkanie Liverpoolu ze Stoke City, w którym wystąpił Javier Mascherano.