Przypomnijmy, że pod koniec ostatniego sezonu Polski Związek Narciarski zdecydował, że umowa z Lepistoe nie zostanie przedłużona. - Chcieli kogoś z Polski, dla młodych chłopaków. Wtedy chciałem pomóc drużynie, więc na to przystałem - przyznaje Małysz. Adam zrozumiał, że to był błąd. - To jest sport dla egoistów. Powinienem wtedy tupnąć nogą i powiedzieć, że ja chcę z Hannu. Zapewniano mnie jednak, że będzie z nami profesor Żołądź, więc się zgodziłem, chociaż nie byłem do tego przekonany. Dlatego ja również przyznaję się do błędu - podkreśla. - Wiceprezes Andrzej Wąsowicz sugerował, że może sam powinienem trenować z Hannu, a grupa będzie osobno. Ja się tego bałem, bo wiem, jak zazwyczaj kończą się takie układy - dodaje "Orzeł" z Wisły. Małysz nie krytykuje następcy Lepistoe, Łukasza Kruczka, ale podobnie jak Fin uważa, że jego były kolega z kadry zbyt wcześnie został trenerem pierwszej reprezentacji. - Teraz wiem, co Hannu miał na myśli mówiąc, że dla Łukasza jest jeszcze za wcześnie. Jeśli pójdzie wszystko OK, to będzie dobrze, ale jak będzie inaczej, to Łukasz może sobie nie poradzić, bo nie ma takiego doświadczenia - zaznacza, Ogromnym bagażem doświadczeń dysponuje natomiast Fin, który błyskawicznie zdiagnozował problemy Adama podczas niedawnych wspólnych treningów. - W Lahti skakałem w bardzo trudnych warunkach, nie można było zobaczyć progu skoczni. A Hannu stał na zeskoku i mówił, co robię źle - dodaje Małysz. Łukasz Piątek, Dariusz Jaroń, Maciej Borowski - Zakopane