W stolicy Tatr zaprezentowano nowego sponsora kadry skoczków, firmę Indesit, ale wciąż nie podano jeszcze nazwiska następcy Apoloniusza Tajnera. - Co sądzisz o rezygnacji Apoloniusza Tajnera? Adam Małysz: - Rozmawialiśmy z trenerem już w trakcie sezonu. Były różne pewne nieporozumienia między całą kadrą, a mediami i myślę, że przede wszystkim dlatego złożył rezygnację. Powiem tylko, że aż nieprzyjemnie się robiło pod koniec sezonu. - Adam, teraz będzie trener zza granicy. Jak ty do tego podchodzisz? - Mnie to jest obojętne. Ja przede wszystkim chcę, aby trener, który przyjdzie przyniósł ze sobą motywację, która motywuje mnie do tego, aby skakać jak najlepiej. Mam nadzieję, że ciężka praca spowoduje to, że będę skakał bardzo dobrze i walczyć z najlepszymi zawodnikami. - Czy w tym sezonie tej motywacji zabrakło - Na pewno trochę zabrakło. Nie czuję się wcale wypalony. Myślę, że trochę motywacji zabrakło i czujem się nie najlepiej, z tego powodu, że szło nie najlepiej. Nie było jakiejś poprawy i w pewnych momentach byłem zmartwiony. Nie miałem takiego nastawienia, że muszę, że potrafię, że jestem dobry. - Może brakowało ci również psychologa? - Trudno mi powiedzieć. Kiedy wchodziłem na rozbieg skoczni robiłem to samo, co robię od lat. Potrafiłem skoncentrować się tylko na skoku. Kiedy jednak zawodnik nie jest w najlepszej dyspozycji, to psychika też nie za wiele pomoże. - Masz wrażenie, że coś zaczyna się od początku? Przecież już nikogo nie ma z dawnych Twoich opiekunów. - Przychodzi taki okres, że trzeba zmian. Będą to trenerzy zza granicy, z nowymi pomysłami i doświadczeniami. Myślę, że to zaowocuje. - Kiedy był taki moment w tym sezonie, że poczułeś, że już nie wygrasz w tym sezonie? - Do końca liczyłem na to, że kiedy pojadę do Skandynawii, gdzie zawsze mi się dobrze skakało, że tam będę w stanie się odnaleźć. Byłem przygotowany na to, że musze tam jechać, aby zakończyć sezon bardzo pozytywnie, aby kolejny zacząć optymistycznie. Było wielu zawodników, jak Ahonen, Ljoekelsoey, którzy wygrywali wiele konkursów, a mnie kiedy byłem w lekkim dołku było ciężko z nimi walczyć. Bądźmy szczerzy nie było tak tragicznie. Skoro nie startowałem w kilku konkursach i zająłem 12 miejsce, to wielu zawodników by tak chciało. Tylko ja nie byłem zadowolony oraz z pewnością dziennikarze. - Adam, nie miałeś urazu po upadku w Salt Lake City? - Nie. Od razu byłem tutaj na skoczni w Zakopanem i skakałem, a żadnego urazu nie miałem. Wiem, że spekulowano iż nie wytrzymam psychicznie po tym wypadku, ale nic takiego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie, psychicznie dodało mi to takiej wyrwy, żeby lepiej skakać. Widać to było w ostatni czwartek na treningu, że te moje skoki były nawet lepsze niż na Pucharze Świata. - Z jakim trenerem trenowałeś? - Nie powiem. - Największe szanse, przynajmniej według mediów, ma Heinz Kuttin. Co o nim sądzisz? - Miałem okazję współpracować z trenerem Kuttinem, bo został włączony w nasze przygotowania. Muszę przyznać, że bardzo optymistycznie do tego podchodzę, bo trenera Kuttina trochę poznałem i wiem jakie ma metody. Myślę, że gdyby został trenerem to bym się cieszył, bo już go znam i wiem na czym mu zależy. - Nie obawiasz się bariery językowej? Trochę podszkoliłem się w języku niemieckim. Z moim menedżerem dogaduję się bardzo dobrze, ale trzeba cały czas się szkolić i uczyć. - Czym Kuttin różni się od Tajnera Nie chce osądzać, który trener jest lepszy. Ja z trenerem Tajnerem pracowałem przez 5 lat a z Kuttinem przez miesiąc, wiec nie mogę ich komentować. - Cieszysz się, że sezon się skończył? Na pewno cieszę się, że upadek nie wpłynął na mnie negatywnie. Nic się nie stało i taki upadek jest wliczony w ryzyko sportu. Bądźmy szczerzy, zawodnicy po upadku często dochodzą do życiowej formy tak, jak choćby Amman na olimpiadzie. Po skokach, które oddałem w czwartek, jestem optymistycznie nastawiony. Wysłuchał w Zakopanem: Andrzej Łukaszewicz