"Nie robię z tego problemu, bo stać mnie na więcej. Najlepiej skoczyłem w kwalifikacjach do drugiego konkursu, które wygrałem. Pocieszam się tym, że w czasach, gdy rządziłem na skoczni, początki były podobne. Najpierw dobrze skakałem na treningach i w kwalifikacjach, a dopiero później w zawodach" - powiedział Małysz w "Rzeczpospolitej". Według naszego najlepszego skoczka w Lillehammer warunki atmosferyczne były mniej więcej równe dla wszystkich. "Szczęście odgrywało jednak pewną rolę. Wystarczy przecież, że trochę podwieje pod narty i można pociągnąć kilka metrów dalej. Tak było w sobotę, gdy skakał Kuettel, i w niedzielę, gdy daleko pofrunął Janda" - stwierdził Małysz. Za tydzień konkursy Pucharu Świata odbędą się Harrachovie, a tam Polak lubi skakać. " Prawda jest taka, że zawodnik w najwyższej formie może skakać wszędzie i wygra" - stwierdził Małysz.