Sezon z Pucharem Świata to dla przeciętnego kibica skoków narciarskich godziny spędzone przed telewizorem na śledzeniu transmisji, a także słuchaniu wszelkiej maści komentatorów. Adam Małysz na razie nie myśli o zakończeniu kariery. "Na razie postanowiłem na całego trenować. Przynajmniej do igrzysk" - podkreśla na łamach "Przeglądu Sportowego". Niewykluczone jednak, że kiedy pożegna się ze skocznią sam będzie opowiadał telewidzom o tajnikach skoków narciarskich. "Wiem, że Andreas Goldberger i mój idol Jens Weissflog komentują skoki w telewizji. To na pewno interesująca praca" - przyznaje Małysz. "Nie tracą kontaktu z dyscypliną, mogą fachowo opowiadać o niej ludziom oglądającym zawody. Komentatorzy często wiedzą niewiele, a ja cenię takich, którzy chcą się uczyć. Niektórzy mówią trochę usypiająco, ale mądrze. Bo przychodzą do nas, podpytują, co się zmieniło. Częściej niestety bywa tak, że ktoś głośno gada, ale od rzeczy" - dodaje "Orzeł z Wisły", który nie tak dawno miał okazję przekonać się o tym na...własnych uszach. "Latem miałem okazję oglądać w telewizji konkursy, w których nie startowałem, i szczerze powiem; tragedia" - przyznaje. Więcej w "Przeglądzie Sportowym"