Minął ledwie tydzień od koszmarnego dla "Orła" z Wisły Harrachova (36. miejsce), a Adam jest jak nowonarodzony! Widać, czar Zakopanego działa również na niego. Jeszcze tydzień temu marudził: - Nie wiem jaka jest przyczyna słabych skoków. Co na temat swojej formy mówi teraz? - Najważniejsze, że jest poprawa po Harrrachovie. Oddałem dwa przyzwoite skoki. I wiem, co trzeba poprawić - komentował z uśmiechem na twarzy. - Moja pozycja dojazdowa jest całkiem niezła, ale wyjście z progu nie jest jeszcze najlepsze, a przez to i parabola lotu jest nie ta. W efekcie złej paraboli ląduję szybciej, niż powinienem. Ważne jest też nastawienie psychiczne. Nie można chcieć aż za bardzo, bo wtedy nic nie wychodzi - dodał Małysz. Jak oceniał warunki atmosferyczne? - Wydawać by się mogło, że jest bezwietrznie, ale jednak w powietrzu dostaje się lekki podmuch w plecy, przy którym trudno o dalekie loty - zaznaczył. Adam zdradził swe najbliższe plany: - Na konkursy do Japonii nie jadę. Zamiast męczyć się zmianą strefy czasowej i daleką podróżą, wolę potrenować - stwierdził. - A co będzie dalej, to zobaczymy. Jeszcze przed rozstrzygnięciem konkursu "Orzeł" z Wisły stawiał na zwycięstwo Andersa Jacobsena. - Schlierenzauer jest rewelacyjny, ale Jacobsen skacze bardzo dobrze - mówił, ale po chwili okazało się, że jednak Austriak pobił Norwega. W Zakopanem doszło do bliskiego spotkania dwóch najważniejszych ludzi w polskim sporcie - Leo Beenhakkera z Adamem. - Byłem mile zaskoczony tym, jak dobrze Leo mówi po niemiecku. Myślałem, że bazuje tylko na angielskim - nie krył Adam. - Beenhakker pogratulował mi odwagi. Powiedział, że był na górze skoczni i aż bał się patrzeć, więc dziwi się, że my mamy odwagę nie tylko patrzyć, ale i skakać. Zostałem zaproszony na mecz reprezentacji. Wybiorę się do Austrii na mistrzostwa Europy. Będzie okazja wreszcie zobaczyć naszych piłkarzy na żywo. Leo publiczność z Zakopanego nazwał "najlepszą na świecie". Ukłony dla ludzi bił też Adam. - Oni mnie ciągle wspierają. Nie zniechęcają się słabszymi występami, bo wiedzą, że jeszcze kiedyś wyjdą stąd zadowoleni po moich dalekich skokach - podkreślał uśmiechnięty od ucha do ucha. Notowali w Zakopanem: Michał Białoński, Dariusz Jaroń