Małysz za odległości 135 i 131,5 m otrzymał łączną notę 268,4 pkt. Do podium brakło mu zaledwie pół punktu. Harri Olli skoczył 135,5 i 142 m, za co dostał 288,7 pkt. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata prowadzi Schlierenzauer - 1838 punktów przed Simonem Ammannem (Szwajcaria) - 1596 i Wolfgangiem Loitzlem (Austria) - 1340. Adam Małysz jest na 16. pozycji - 357 pkt. W gronie kibiców zgromadzonych pod olimpijskim obiektem w Lillehammer nie zabrało - tradycyjnie - polskich fanów "orła z Wisły". Poprzez hasła umieszczone na transparentach życzyli mu dalekich skoków, jak chociażby grupa z Mielca - "Adaś leć". I Małysz w pierwszej serii poleciał... Uzyskał aż 135 m, po czym spoglądał, gdzie lądują skaczący po nim rywale. Jak przyznał były mistrz świata, dawno tego nie robił. W piątek interesował się szczególnie, bowiem czuł, że "może być dobrze". I było. O dwa metry dalej wylądował tylko Wasiliew, ale z drugiej lokaty na półmetku Małysz był zadowolony. W drugiej serii do pełni szczęścia zabrakło niewiele - pół punktu i mieszkający w Wiśle zawodnik byłby na "pudle". Apetyt rośnie w miarę jedzenia i po trzeciej lokacie w Kuopio (pierwsze podium od 25 marca 2007/Planica) "orzeł" był zdeterminowany, aby powtórzyć co najmniej osiągnięcie z wtorku (10 marca). Czwarte, to najbardziej nie lubiane przez sportowców miejsce przytrafiło się Małyszowi po raz drugi w sezonie 2008-2009 (poprzednio 25 stycznia w Vancouver). Jak zawsze ogromny wpływ na przebieg rywalizacji mają warunki atmosferyczne. Nie inaczej było w piątek, na olimpijskim obiekcie w Lillehammer. Mimo że karnawał już się skończył, wiatr tańczył w najlepsze. Do jednych zawodników podchodził z boku bądź z tyłu, innym pod narty, a jak się zmęczył - odpoczywał i była flauta jak na morzu. Po próbach jakie oddało kilkunastu narciarzy w pierwszej serii można było się zorientować, że wyniki będą loterią. Przerwę w rywalizacji na obrady jury wymusił skok Słoweńca Roberta Kranjca na odległość bliską rekordu obiektu - 142 m. Po kilkunastu minutach zapadła decyzja - anulowano dotychczasowe rezultaty i obniżono belkę startową z ósmej na piątą. Końcówka pierwszej i większa część drugiej serii przebiegała pod przysłowiem "biednemu wiatr w oczy". Grupie słabszych zawodników mocno przeszkadzał, a tym lepszym - przeważnie pomagał. Martin Koch był aż tak zaskoczony po odległości 137 m, że z niedowierzaniem patrzył na wynik. Z kolei Andreas Kuettel po wylądowaniu na 135,5 m rozłożył ręce i stwierdził - niesamowite! (dostał nagle wiatr pod narty). Niestety, wiatr nie pomógł Polakom, którzy po przerwanej pierwszej serii musieli skakać ponownie w gorszych warunkach i nie zdołali awansować do drugiej. Stefan Hula z odległością 110,5 m i notą 88,5 pkt sklasyfikowany został na 38. miejscu, a Kamil Stoch - 106,5 m i 79,8 pkt - na 42. <a href="http://skoki.interia.pl/ps/kalendarium">Zobacz wyniki piątkowego konkursu w Lillehammer</a> oraz <a href="http://skoki.interia.pl/ps/klasyfikacja">klasyfikację generalną PŚ</a>