W niedzielnych zawodach Małysz zdecydował się skakać na nowych nartach, które testował w sobotnim konkursie drużynowym. Niektórzy kibice po cichu liczyli nawet na 29. zwycięstwo w historii występów Polaka w PŚ, tym bardziej, że różnice w czołówce po pierwszej serii były minimalne. Po przeciętnym występie w serii próbnej (dopiero 24. odległość), w oficjalnej rywalizacji było już zdecydowanie lepiej. Małysz poszybował na odległość 125 metrów. Do wicelidera Janne Ahonena (Finlandia) tracił tylko jeden punkt, a Morgenstern wyprzedzał go o zaledwie 0,3 pkt. Także strata 5,5 pkt do Hautamaekiego była do odrobienia. Krótszy o trzy metry skok w finałowej serii pozbawił Małysza marzeń nie tylko o wygranej, ale i zajęciu miejsca na podium. Ostatecznie był siódmy, co w obecnej sytuacji polskiej reprezentacji wcale nie jest złym rezultatem. Fatalnie spisał się Robert Mateja (w sobotniej drużynówce zawiedli także Kamil Stoch i Marcin Bachleda), który ledwo przekroczył granicę stu metrów. Gorzej od niego wypadło siedmiu zawodników. 30-letni Mateja oddał w niedzielę dwa skoki, bowiem w trakcie pierwszej serii organizatorzy postanowili podwyższyć rozbieg z dziewiątej na 12. belkę, a wyniki pierwszych 20 zawodników z listy startowej anulować. Najstarszy z grona polskich kadrowiczów nie wykorzystał jednak okazji do znacznego poprawienia bardzo słabego rezultatu 96 metrów. Mateja nie zdobył kolejnych punktów w klasyfikacji generalnej PŚ, natomiast Ahonen nie zapewnił sobie jeszcze ostatecznego zwycięstwa w tym sezonie. Do zakończenia pozostało jeszcze pięć konkursów i 500 punktów do zdobycia, a Fin wyprzedza Ljoekelsoeya o 418 punktów. Małysz spadł z czwartej na piątą pozycję. Konkurs w Lahti był pierwszym zaliczanym do klasyfikacji Turnieju Nordyckiego. Kolejne zawody z tego cyklu przeprowadzone zostaną w Kuopio, Lillehammer i Oslo/Holmenkollen. <a href="http://skoki.interia.pl/ps/kalendarium">Zobacz wyniki konkursu PŚ w Lahti</a> oraz <a href="http://skoki.interia.pl/ps/klasyfikacja">Klasyfikację Generalną PŚ</a>