Małgorzata Kożuch urodziła się w Hamburgu i reprezentuje barwy Niemiec, ale ma polskie korzenie. - W tym meczu nie miałyście większych szans z reprezentacją Polski. - W pierwszym i drugim secie Polki dominowały na boisku. Szansa otworzyła się przed nami w trzeciej partii i byłam przekonana, że ją wygramy. Przytrafiło nam się jednak kilka błędów w decydujących momentach. Polki grały za to cały czas na wysokim poziomie. Nie udało nam się podbić w obronie ich ataków i przegrałyśmy cały mecz. - Czy to polski zespół zagrał tak dobrze, czy może wy trochę słabiej? - Jestem pewna, że stać nas na lepszą grę. Polki jednak pokazały, że są bardzo silnym zespołem. Na dodatek wspierała je fantastycznie dopingująca publiczność. Na tych mistrzostwach i w rozgrywkach World Grand Prix pokazywałyśmy siatkówkę na dobrym poziomie. Dzisiaj po prostu nam się nie udało. - Jak się pani grało przy polskiej publiczności? - Fajnie, choć trochę gwizdali, kiedy zagrywałam. Mam przecież polskie korzenie, a gram dla Niemiec. Ale to normalne, że polscy kibice wspierali swoją drużynę, a starali się przeszkadzać przeciwnej. Cieszę się, że mogłyśmy zagrać w tak wspaniałej atmosferze, bo rzadko to się zdarza. - Czy miło będzie pani wspominać pobyt w Polsce? Przecież wracacie bez medalu. - Żal jest. Muszę jednak powiedzieć, że pokonałyśmy trudną drogę, żeby dotrzeć do meczu o brązowy medal. Nie grałyśmy tego, co potrafimy. Pewnie, że dzisiaj nam smutno, ale myślę, że za tydzień, dwa będziemy zadowolone z tego, że jesteśmy w najlepszej czwórce na Starym Kontynencie. Rozmawiał w Łodzi Robert Kopeć CZYTAJ TEŻ: Polki mają brązowy medal ME!