Pojedynek z Romą było ostatnim meczem w karierze włoskiego obrońcy na San Siro. Miało być również ukoronowaniem kariery Maldiniego, który w zespole z Mediolanu spędził 24 lata. Jednak zarówno wynik, porażka 2:3, jak i zachowanie grupki kibiców Milanu po spotkaniu, zniesmaczyły Włocha. - Jestem zawiedziony brakiem reakcji ze strony zarządu - oświadczył Maldini. - To przykre, że klub nie zajął stanowiska po tym incydencie. Żaden z działaczy nie raczył powiedzieć ani słowa, myślę, że drużyna taka jak Milan, powinna jakoś zareagować na fatalne zachowanie kibiców. Maldini w meczu z Romą, wystąpił po raz 901. w barwach "Rossonerich". Po meczu zdecydował się na rundę honorową wokół stadionu. Jednak wśród wiwatujących na jego cześć sympatyków, znalazła się grupa kibiców nieprzychylnych legendarnemu obrońcy. - Zostałem zraniony - oznajmił Maldini. - 70 tysięcy ludzi skandowało moje imię, a grupka 500 osób zepsuła wszystko. Zarząd Milanu postanowił tym razem przerwać milczenie i wystosował do zawodnika oficjalne pismo. - To ja byłem tym, który zadecydował o nie komentowaniu całej sprawy - przyznał wiceprezydent Milanu, Adriano Galliani. - Postanowiłem zachować milczenie nie dlatego, że tak mi doradzono. Po prostu jestem zdania, iż to jedyne rozwiązanie w tego typu sytuacjach - dodał. Ostatnim spotkaniem w karierze Paolo Maldiniego będzie starcie z Fiorentiną, które zadecyduje o tym, czy Milan zapewni sobie bezpośredni start w rozgrywkach Ligi Mistrzów w nowym sezonie.