"Z zaskoczeniem, ale i z ogromną dumą przyjąłem wiadomość, że będę uczestnikiem Polskiej Sztafety Olimpijskiej i spotka mnie zaszczyt niesienia znicza olimpijskiego. Dla mnie, jako Polaka, było to i jest wielkim honorem i wyróżnieniem" - napisał w przesłanym w poniedziałek oświadczeniu aktor. Jednak - jak podkreślił - jego entuzjazm wobec udziału w sztafecie gasł, w miarę rozwoju sytuacji. "Krwawe stłumienie zamieszek w Tybecie wzbudziło mój sprzeciw. W cywilizowanym świecie walka narodu tybetańskiego o prawo do samostanowienia bezdyskusyjnie zasługuje na wsparcie i pomoc". Paweł Małaszyński przyznał, że sama sztafeta nie jest już tą, o jakiej marzył. Wędrówka ognia przez Londyn, Paryż, San Francisco, w otoczeniu kordonów policji, próby jego zgaszenia, tłumienie manifestacji ? przyćmiły blask pochodni i niepowtarzalny charakter wydarzenia. "Byłem dumny, że będę niósł ogień olimpijski - symbol pokoju i jedności narodów. Jednak rozwój wypadków sprawił, że sztafeta z ogniem olimpijskim postrzegana jest już tylko jako poparcie polityki Chin. Na plan dalszy przesunęła się wielka idea igrzysk: szlachetnej, sportowej rywalizacji, ponad podziałami. Powyższa sytuacja budzi mój sprzeciw, dlatego podjąłem decyzję o rezygnacji z udziału w sztafecie" - oświadczył aktor. Kilka dni temu z niesienia ognia olimpijskiego zrezygnowała piosenkarka i kompozytorka Reni Jusis. Jak stwierdziła, przyjmując zaproszenie pół roku temu, nie przypuszczała, że impreza ta będzie odbywać się w tak dramatycznych okolicznościach. "Pokojowe manifestacje antychińskie i protybetańskie przeradzają się w brutalne starcia z policją, a sportowcy są poddawani próbom manipulacji ze strony polityków" - oświadczyła Reni Jusis.