- Nie opuściłem stadionu po zakończeniu startu i patrzyłem, co wyczynia Anita. Po drugim rzucie na odległość 77,67, wiedziałem, że w trzecim musi paść rekord świata. Pięknie zakręciła i rezultatem 78,30 poprawiła swoje osiągnięcie z mistrzostw świata w Berlinie. Uściskałem ją serdecznie i radziłem, by dziś na tym poprzestała - powiedział Majewski. - A jeśli chodzi o mnie, to z wyniku jestem zadowolony. To moje najlepsze pchnięcie na terenie Polski. Nie było źle. Ten konkurs zaczął się trochę ospale, później się rozkręcił. Niestety, byłem trzy centymetry za Kanadyjczykiem Dylanem Armstrongiem i trochę dalej za Amerykaninem Christianem Cantwellem (21,50). Postawa Dylana nie jest zaskoczeniem, jest bardzo mocny, ma dobrego trenera, poprawił technikę, a ta u mnie ciągle kuleje. Myślę, że trzeba mi jeszcze trochę czasu, a wszystko będzie się polepszać. Przede mną dwa konkursy w ciągu czterech dni - dodał mistrz olimpijski. Po zawodach powiedzieli: Mistrz świata w pchnięciu kulą Christian Cantwell (triumfator konkursu - 21,50): - Zawsze jestem zadowolony, gdy wygrywam. Liczyłem na lepszy wynik. Jednak ostatnio jestem w słabszej formie ze względu na ciężkie treningi. Szczytową formę szykuję na lipiec i sierpień, wtedy chcę pchać kulę powyżej 22 metrów. Co prawda w tym roku nie mamy olimpiady czy mistrzostw świata, ale chcę wygrywać w każdych zawodach. Jestem zadowolony ze startu w Bydgoszczy, gdzie jest dobra atmosfera dla lekkiej atletyki.. Wicemistrz olimpijski i świata w rzucie dyskiem Piotr Małachowski (zwycięzca konkursu - 67,56): - Nie jestem zadowolony, słabo mi poszło. Wynik jest niezły, ale liczyłem na równe rzuty, a nie na jeden dobry. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje w Bydgoszczy. Tu zawsze mi nie wychodzi, zawodzę. Obecnie brakuje mi mocy. Liczę, że w najbliższym czasie to się poprawi. Mistrzyni świata w skoku o tyczce Anna Rogowska (pierwsza w konkursie - 4,71): - Poprawiłam mój rekord mityngu sprzed pięciu lat. 4,71 to najlepszy jak na razie rezultat w Europie w tym roku. Moim celem na ten sezon jest pobicie rekordu Polski, pokonanie wysokości 4,84, a może jeszcze trochę więcej. Marcin Lewandowski (najlepszy w biegu na 800 m - 1.47,95): - Nie nastawiałem się na wielki wynik. To mój czwarty start w ostatnich 10 dniach. Przyjechałem dopiero z Oslo, wcześniej byłem w Hengelo i Ostrawie. Zacząłem dziwnie jak na mnie, biegłem jako jeden z ostatnich, za mną był tylko Paweł Czapiewski. Tak planowaliśmy zacząć. To lekcja dla mnie przed mistrzostwami Europy, gdzie prawdopodobnie pierwsze 400 metrów będzie wolne, a drugie - szybkie. Jak widać, dobrze mi to wyszło. Jestem liderem na kontynencie, na razie nie przegrałem z żadnym Europejczykiem. Jednak jeszcze nie pokazał się Jurij Borzakowski. Nie wiem o co chodzi, czy Rosjanin ma kontuzję, czy ukrywa się i wyskoczy w Barcelonie w mistrzostwach Europy. Jeżeli wystartuje na pewno będzie mocny.