W spotkaniu przeciwko Litwie Amerykanie prezentowali momentami grę wystraszonych, nieopierzonych chłopców wprawiając trenera Mike'a Krzyżewskiego w spore zakłopotanie. Jak to wszystko się skończyło? USA oczywiście wygrały. Być może nie tylko mi dzisiejsza Team USA bez Kobego Bryanta, LeBrona Jamesa czy Dwighta Howarda w składzie wydaje się projektem mocno prototypowym. Krzyżewski doskonale zdawał sobie sprawę, że mimo iż ma do dyspozycji może nie największe, ale jednak gwiazdy NBA, to bierze się za układanie zupełnie nowych klocków. Z tego powodu zorganizował długie, pracochłonne obozy przygotowawcze, które spośród przeszło dwudziestki graczy miały wyłonić załogę zdolną wywalczyć mistrzostwo świata. Dziś, w pierwszym towarzyskim spotkaniu w Europie wyselekcjonowana, nowa reprezentacja USA pokazywała momentami istny antybasket. Szczególnie w pierwszej połowie, kiedy to zawodnicy tacy jak Kevin Durant czy Rudy Gay oddawali rzuty z zupełnie niewypracowanych pozycji, a jeżeli jedyną przeszkodą w zdobyciu punktów była sama obręcz, to nie potrafili wykończyć dwutaktu. Wszystko przez to, że Amerykanie nie mogli zorganizować dobrego ataku pozycyjnego, co skończyło się tym, że biegali pod tablicą rywala bez opamiętania, a Linas Kleiza i jego koledzy patrzyli tylko jak piłka obija się gdzieś po obręczy wpadając im prosto w ręce. Dowód? W pierwszej połowie Team USA popisał się skutecznością na poziomie 28.6 procent trafiając jedynie 10 na 35 oddanych rzutów z gry. Mimo wszystko nie należy panikować. Można było przewidzieć, że Amerykanie zbiorą się do kupy i w ostatnich dwóch kwartach zdemolują Litwę, i tak też się stało. W pewnym momencie run 17-0 zanotowali dla swojej ekipy Russell Westbrook i Eric Gordon dzięki czemu Stany Zjednoczone ostatecznie wygrały 77:61. Powyższy mecz może nie był może najistotniejszy, ale jakby nie patrzeć sensacja wisiała w powietrzu. Poza tym mam wrażenie, że kiedy Duranta (15 pkt.) traktuje się nie po gwiazdorsku i odgwizduje wszystkie faule i kroki, to ten jakby przygasa. Zobaczymy co będzie dalej. Dziś było ciężko, momentami amatorsko, ale ciekawie. Jutro Hiszpania. <a href="http://enbiej.blog.interia.pl/?id=1937910">Dyskutuj z autorem na jego blogu</a>