Brazylia i Rosja zmierzyły się w finale Ligi Światowej po raz drugi z rzędu. Rok temu w argentyńskiej Cordobie górą byli "Canarinhos", którzy wygrali 3:1. W Gdańsku "Sborna" miała okazję do rewanżu. Oba zespoły spotkały się wcześniej w rozgrywkach grupy F. Podopieczni Władimira Alekno wygrali gładko 3:0. Trzeba jednak przypomnieć, że jeden i drugi zespół miał już wtedy zapewniony awans do półfinału. Kapitan reprezentacji Polski Piotr Gruszka zapytany o faworyta wielkiego finału wskazał na Brazylię, zaznaczając, że jeśli Rosjanom uda się odrzucić obrońców tytułu od siatki, to mają szansę na zwycięstwo. Rosjanie przyjęli właśnie taką taktykę. Podjęli duże ryzyko w polu zagrywki. Brazylijczycy również nie zwalniali ręki i mieliśmy pojedynek na to, kto mocniej serwuje. Początkowo minimalną przewagę osiągnęli aktualni mistrzowie świata. W ataku błyszczał ich kapitan, słynny Giba. Zwrot sytuacji na korzyść Rosjan nastąpił po drugiej przerwie technicznej. Sprawy w swoje ręce wzięli Taras Chtiej i Denis Biriukow. Pod koniec pierwszego seta wśród kibiców na trybunach usiadł Andrea Anastasi. Fani zgotowali mu owację na stojąco. Włoski szkoleniowiec "Biało-czerwonych" usłyszał gromkie "Dziękujemy!, Dziękujemy!". Decydujące fragmenty inauguracyjnej odsłony należały do Brazylii. Podopieczni Bernardo Rezende wygrali 25:23, a ostatni punkt zdobył zagrywką Theo Lopes. W przerwie między pierwszym a drugim setem widzowie mogli poczuć się, jak na karnawale w Rio de Janeiro. Urodziwe dziewczyny zademonstrowały pokaz samby. Od początku drugiej części trwała wyrównana walka punkt za punkt. Obie drużyny prezentowały siatkówkę na wysokim poziomie, a kibice co chwilę nagradzali brawami wspaniałe akcje. Rosjanie, głównie za sprawą Maksima Michajłowa, prowadzili 10:7. Brazylijczycy starali się z całych sił, ale ciężko im było zniwelować straty. Udało im się to po asie serwisowym Lucasa Saatkampa (19:19), a kiedy Leandro Vissotto zablokował Chtieja, to oni wyszli na prowadzenie (20:19). Jednak pierwsi okazję na skończenie seta mieli Rosjanie po ataku Michajłowa (24:23). Gracze Alekno za chwilę sami znaleźli się w opałach - bloku nie sforsował Michajłow (24:25). Ostatnie słowa w tej części meczu należało do Rosji. Najpierw zatrzymany został Giba, a później kontrę "Sbornej" skończył Denis Biriukow (27:25). Rosjanie złapali wiatr w żagle. Trzeciego seta rozpoczęli z impetem i szybko "odskoczyli" Brazylijczykom na kilka punktów (3:0, 5:1, 7:2, 8:4). "Sborna" grała szybko i pomysłowo. Przy stanie 14:8 przytrafił im się przestój. Brazylijczycy zdobyli pięć punktów z rzędu (13:14). Serię "Canarinhos" przerwał dopiero Chtiej. Przełomowy moment tego seta miał miejsce przy stanie 21:19 dla Rosji. Długą wymianę zakończył skuteczny blok Rosjan (zatrzymany Murilo Endres). Uzyskana przewaga okazała się wystarczająca, a seta zakończył Michajłow. Brazylijczycy znaleźli się pod ścianą. Od początku czwartego seta to właśnie oni przejęli inicjatywę. Siatkarze z Ameryki Południowej prowadzili 2:0, 6:4, 10:8. W ataku szalał Giba, a kroku dotrzymywał mu Murilo Endres. Sporym wzmocnieniem siły ofensywnej Brazylii było też wejście na boisko Leandro Vissotto. "Canarinhos" do samego końca utrzymali przewagę. Czwarty set zakończył się nieudanym serwisem Dmitrij Ilinycha i siatkarska uczta trwała nadal. Dramaturgia godna wielkiego finału - losy złotego medalu miał rozstrzygnąć tie break. Tak jak poprzednie sety, również ten decydujący był od początku niezwykle wyrównany. Rosjanie wypracowali dwa "oczka" przewagi, kiedy podbili w obronie atak z drugiej linii Murilo Endresa, a kontrę skończył Chtiej (7:5). Jeszcze jeden punkt "Sborna" zyskała po błędzie Vissotto, który dotknął siatki (9:6). Brazylijczycy starali się, ale cały czas z przodu byli Rosjanie. Piłkę meczową "Sborna" miała po złym ataku Theo Lopesa (14:10). Brazylia jeszcze obroniła się w następnej akcji, ale skuteczny atak Michajłowa zakończył to wspaniałe widowisko. Powiedzieli po meczu: Władymir Alechna (trener Rosji): "To był mecz godny finału tak wielkiej imprezy. Udało nam się pokonać najlepszą drużynę świata, która ma w dorobku mnóstwo różnych trofeów. W tym spotkaniu mieliśmy więcej szczęścia od rywali. Nie wypada nam jednak spocząć po tym sukcesie na laurach. Nadal musimy pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Chciałbym podkreślić znakomitą atmosferę w hali. Nawet kiedy graliśmy w półfinale z Polakami, na trybunach nie dało się odczuć najmniejszych przejawów wrogości. W Gdańsku czuliśmy się jak w domu". Bernardo Rezende (trener Brazylii): "Rywale byli od naszego zespołu lepsi w przejściu z obrony do ataku - w tym elemencie zdobyli aż o 9 punktów więcej od nas. Nieźle grali blokiem oraz odrzucili nas od siatki także silną zagrywką. Potwierdzam, że drużyna Rosji ma potencjał, który może sprawić, że będzie dominowała na światowych parkietach przez kilka najbliższych lat. Dla nas to dobrze, bo do tej pory to my uchodziliśmy za faworyta wszystkich rozgrywek i kiedy udawało się odnieść sukces odczuwaliśmy ulgę, że nie zawiedliśmy, a nie satysfakcję ze zwycięstwa". Taras Chtiej (kapitan Rosji): "To było wielkie święto siatkówki. Moim zdaniem ten mecz dostarczył kibicom mnóstwo emocji i z pewnością mógł się podobać. Jestem pod wielkim wrażeniem postawy kibiców, którzy w komplecie oglądali wszystkie spotkania i stworzyli znakomitą atmosferę. To co stało się w Polsce, w Gdańsku, w tej hali, na zawsze pozostanie w naszych sercach. Wywalczyliśmy złote medale i przeszliśmy do historii. Ten triumf jest też wielką zasługą naszego trenera, który przebudował zespół i stworzył nowy sztab szkoleniowy. Też słyszałem opinię, że nasza drużyna dysponuje wielkim potencjałem, ale dopiero teraz udało nam się to udowodnić". Giba (kapitan Brazylii): "To był wielki mecz i znakomite widowisko. Moim zdaniem kibice, bez wątpienia wspaniali, byli świadkami najbardziej ekscytującego siatkarskiego spektaklu w ostatnich latach. Daliśmy z siebie wszystko, ale tego dnia Rosja była od nas lepsza. Rywale grali świetnie, bardzo dobrze blokowali i znakomicie serwowali. Pomimo porażki jestem dumny ze swojej drużyny. Przed nami jeszcze wiele wspólnych celów, na czele z igrzyskami olimpijskimi, które chcemy osiągnąć". Brazylia - Rosja 2:3 (25:23, 25:27, 23:25, 25:22, 11:15) Brazylia: Bruno Rezende, Sidnei dos Santos, Giba, Murilo Endres, Theo Lopes, Lucas Saatkamp, Sergio Santos (libero) oraz Leandro Vissotto, Marlon Muraguti, Rodrigo Santana Rosja: Taras Chtiej, Siergiej Grankin, Denis Biriukow, Dmitrij Muserskij, Maksim Michajłow, Aleksander Wołkow, Aleksander Sokołow (libero) oraz Hachatur Stepanjan, Aleksander Butko, Dmitrij Ilinych, Nikołaj Apalikow Robert Kopeć, Gdańsk