Obrońcy tytułu, mistrzowie olimpijscy i świata Brazylijczycy zmierzą się w niedzielnym finale z Rosją. Biało-czerwoni wystąpią w finale pocieszenia. Ich rywalem w rywalizacji o trzecie miejsce będzie reprezentacja USA z którą w piątek nasi siatkarze wygrali 3:0. Porażka z Brazylią sprawiła, że polscy siatkarze stracili miano niepokonanych w tegorocznej edycji tych prestiżowych rozgrywek. Po 14 zwycięstwach z rzędu przyszła kolej na przełknięcie goryczy porażki. Pierwszy punkt dla biało-czerwonych w konfrontacji z Brazylią zdobył Łukasz Kadziewicz, który popisał się skutecznym atakiem ze środka. Chwilę później ten sam zawodnik znakomicie zaserwował i nasz zespół wyszedł na prowadzenie 2:1. W kolejnych fragmentach prowadzenie zmieniało się, ale najczęściej na tablicy wyników widniał rezultat remisowy. Wśród biało-czerwonych na podkreślenie zasługuje bardzo dobra gra Mariusza Wlazłego (skuteczny w ataku), a w pamięci najbardziej utkwił blok Daniela Plińskiego na Andre. Po pierwszej przerwie technicznej (8:7 dla Polski) obraz gry nie uległ zmianie. Przy stanie 9:9 miała miejsce chyba najładniejsza akcja w tym secie i Brazylijczycy pokazali w niej cały swój kunszt. Mocne uderzenie Michała Winiarskiego obronili rywale, ale piłka przeleciała daleko na naszą stronę. Wydawało się, że punkt przypadnie Polakom. Gustavo, niczym rasowy sprinter, dobiegł do piłki i zdołał ją skierować na boisko Brazylijczyków, a Giba wysokim łukiem przebił ją na stronę Polaków. Gustavo w tym czasie zdążył wrócić pod siatkę i zablokować atak Winiarskiego! Po tej akcji trener biało-czerwonych Raul Lozano natychmiast poprosił o przerwę. Czas okazał się trafnym posunięciem Argentyńczyka. Pozwolił naszym zawodnikom wymazać z pamięci akcję Gustavo. Od tego momentu ton wydarzeniom na boisku zaczęli nadawać Polacy. Okazało się, że nawet "canarinhos" nie są nieomylni. Druga przerwa techniczna odbyła się przy prowadzeniu polskiego zespołu 16:14. Wprawdzie Brazylijczycy po powrocie na boisko zniwelowali straty (16:16), ale trwało to tylko chwilę. W roli głównej wystąpił Winiarski (wielkie brawa za pojedynczy blok na Andre) i znów prowadziliśmy dwoma punktami. Podopieczni Bernarda Rezende nie zamierzali łatwo się poddać. Minimalne niedokładności w naszych szeregach natychmiast kończyły się zabójczą kontrą. Szybko znów był remis (19:19). Wydarzenia w tej odsłonie nabrały błyskawicznego tempa. Biało-czerwoni walczyli zażarcie i przy stanie 23:23 mieliśmy szansę na prowadzenie 24:23 i pierwszą piłkę setową. Sebastian Świderski z lewego skrzydła polował na blok Brazylijczyków, ale fatalnie się pomylił! Polacy złapali się za głowy, kiedy piłka wylądowała na aucie! Zamiast setbola dla Polski, przed szansą stanęli "canarinhos". Paweł Zagumny posłał piłkę do Wlazłego, ale nasz atakujący trafił w taśmę. Przegraliśmy pierwszego seta 23:25, a nadkomplet kibiców w "Spodku" śpiewał "Nic się nie stało! Polacy nic się nie stało!". Wymiana ciosów w drugim secie trwała do stanu 4:4. Gra wicemistrzów świata wyglądała coraz lepiej. Ozdobą była akcja przy stanie 6:4. Kapitalną obroną popisał się Piotr Gacek. "Guma" do Świderskiego, który wykazał się sprytem. Lekko, technicznie "obił" ręce Giby i wyszliśmy na trzypunktowe prowadzenie. Taki stan utrzymał się do pierwszej przerwy technicznej. "Orły" Lozano nie zwalniały tempa. Ciężar gry wziął na siebie Winiarski, który imponował skutecznością nawet w wydawałoby się beznadziejnych sytuacjach. W konfrontacji z siatkarzami z "Kraju Kawy" nie można sobie pozwolić nawet na chwilę dekoncentracji. Dwa raz zablokowany został Wlazły. Błąd w przyjęciu zagrywki Świderskiego i z przewagi nic nie pozostało (12:12). Zdenerwowany Lozano wziął przerwę. Za moment na boisku pojawił się Grzegorz Szymański (zastąpił Wlazłego), który dał sygnał do ataku (kapitalny pojedynczy blok na Gibie). Polacy grają jak z nut, a Bernardo Rezende nie może uwierzyć, co wyprawiają jego gracze. Przewaga Polaków szybko rośnie (18:13). Rezende dłużej nie czeka i przerwał passę biało-czerwonych. Nagle w grze Polaków coś się zacięło. Bezpieczna, wydawało się, przewaga stopniała w zastraszającym tempie. Podobnie jak w pierwszym secie szykowała się emocjonująca końcówka. Tym razem to stroną dominującą byli gospodarze. Gustavo zaserwował w siatkę i Polacy mieli setbola (24:23). Następna akcja trwała w nieskończoność. Wreszcie Winiarski piłka po ataku Winiarskeigo odbiła się od rąk Brazylijczyków i wylądowała na aucie. 25:23 dla Polski! 1:1 w setach i szał radości na trybunach! Dziesięciominutowa przerwa przed trzecim setem lepiej podziałała na Brazylijczyków. "Canarinhos" prowadzili 6:3, 8:4. Brazylijscy blokujący "czytali" zamiary Zagumnego i ustawiali szczelny blok. Nawet znakomicie radzący sobie Winiarski został zatrzymany. Podobna przykrość spotkała także Plińskiego. Trener Lozano postanowił spróbować wariantu, który przyniósł powodzenie w spotkaniu z Francją. Argentyńczyk sięgnął po teoretycznie rezerwowych. Szymański wyszedł w trzecim secie w pierwszej "szóstce", a w jego trakcie na boisku pojawił się Piotr Gruszka (zmienił Świderskiego). Tym razem ten manewr nie przyniósł powodzenia. Brazylijczycy systematycznie powiększali przewagę. Lozano szukał sposobu na zmianę obrazu gry. Poprosił o przerwę przy stanie 9:15, mimo, że za chwilę miała się obyć przerwa techniczna. Nie pomogło. Brazylijczycy kontynuowali świetną passę (brylował Giba), a naszym w dalszym ciągu wyraźnie "nie szło". Wróciły wspomnienia z finału mistrzostw świata w Japonii. Wówczas Polacy mieli już zapewniony co najmniej srebrny medal. W sobotę w Katowicach walczyli, żeby w finale się znaleźć. Od stanu 17:22 polski zespół spisywał się coraz lepiej, ale straty były już zbyt duże, żeby odwrócić losy tego seta. Pierwszego setbola (20:24) Polacy obronili, ale po drugim już set dobiegł końca. W czwartym secie Polacy dotrzymywali kroku rywalom do drugiej przerwy technicznej (16:16). "Canarinhos" uzyskali dwa punkty przewagi (18:16) i , jak się później okazało, był to kluczowy moment tej partii. Pierwszego meczbola Giba i spółka mieli przy stanie 24:21. Wojciech Grzyb z "krótkiej" przedłużył nadzieję naszych zawodników i kibiców. Autowy atak Giby z drugiej linii sprawił, że otworzyła się szansa na doprowadzenie do remisu. Dobrą zagrywkę Wlazłego Brazylijczycy jednak przyjęli, a z prawego skrzydła seta i cały mecz zakończył Andre. Polscy kibice głośnym "Dziękujemy, dziękujemy!" starali się pocieszyć Polskich siatkarzy, którzy w tegorocznej edycji LŚ zanotowali najlepszy występ w historii. Półfinał: Polska - Brazylia 1:3 (23:25, 25:23, 21:25, 23:25) Polska: Zagumny, Winiarski, Pliński, Wlazły, Kadziewicz, Świderski, Gacek (libero) oraz Bąkiewicz, Szymański, Grzyb, Gruszka. Brazylia: Ricardo, Giba, Andre, Gustavo, Dante, Rodrigao, Sergio (libero) oraz Marcelo, Andre Heller, Anderson, Murilo. Robert Kopeć; Katowice