W wyniku awantur wywołanych przez serbskich pseudokibiców, którzy zarzucili boisko racami i świecami dymnymi, nie udało się rozegrać spotkania. Decyzję podjęli wspólnie szkocki sędzia Craig Thomson i delegat UEFA Dawid Petriaszwili z Gruzji. Przed meczem przybysze z Bałkanów starli się z policją, co spowodowało opóźnienie rozpoczęcia gry o 40 minut. Łączny bilans zamieszek to 20 rannych i 17 aresztowanych, w tym przywódca serbskich pseudokibiców o psedonimie Ivan. Zdaniem Listkiewicza, wpływ na decyzję UEFA będzie miał przede wszystkim raport, który przedstawi delegat i tzw. oficer bezpieczeństwa, o ile był wyznaczony na to spotkanie. "Wiedza, którą czerpiemy z relacji medialnych to za mało, by wyrokować na temat ewentualnych sankcji. Delegat opisze w raporcie jak wyglądały przygotowania do meczu, jaka była u organizatorów świadomość zagrożeń. Wiele zależy od tego, czy serbscy fani, którzy wywołali awantury, kupili bilety drogą oficjalną, czyli przez federację, która ma listę nazwisk i niejako wzięła na siebie odpowiedzialność za tę grupę, czy nabyli je na własną rękę" - powiedział PAP Listkiewicz. Jak podkreślił, kary nie ominą jednak zapewne obu federacji. "Serbska odpowie za naganne zachowanie kibiców. Natomiast włoska za stan zabezpieczenia spotkania. Nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, by Serbom udało się wnieść na stadion takie ilości środków pirotechnicznych" - wyjaśnił, dodając, że prawdopodobnie Włochom zostaną przyznane trzy punkty walkowerem. "Ale ostatecznych decyzji nie należy się spodziewać szybko. Byłem delegatem na barażowym meczu o awans do mistrzostw świata w Niemczech Turcja - Szwajcaria, który zakończył się gremialną bijatyką w tunelu prowadzącym do szatni. Później cztery razy byłem wzywany i proszony o dodatkowe wyjaśnienia" - przypomniał. Listkiewicz nie chciał oceniać decyzji arbitra i delegata o rozpoczęciu gry, mimo napiętej sytuacji na trybunach i awantur przed meczem. "Na pewno zapadła ona po konsultacji z policją, która odpowiada za bezpieczeństwo ludzi na trybunach. To służby porządkowe mają wiedzę, jaka jest sytuacja, jak duże jest zagrożenie wybuchem awantur, itp. W Anglii zdarzają się opóźnienia rozpoczęcie spotkania w sytuacji, gdy kibice mają kłopot z dotarciem na stadion, np. z powodu awarii metra. Chcąc uniknąć paniki i agresji lepiej odwlec rozpoczęcie gry aż wszyscy dostaną się na obiekt" - stwierdził. Według niego, cała akcja serbskich fanów wygląda na zaplanowaną i skierowaną przeciw władzom federacji. "Myślę, że wpływ na to miało i zwolnienie trenera Radomira Antica, i sensacyjna porażka z Estonią trzy dni wcześniej. Pamiętam, jak w eliminacjach MŚ podobną akcję zaplanowali Bośniacy. Sympatycy jednego z klubów niezadowoleni z jakiejś decyzji związku, która dotyczyła tej drużyny, pojechali na mecz reprezentacji z jasnym zamiarem przerwania go tylko po to, by ukarana została federacja. W Genui mogło być podobnie" - podkreślił. "Nie pamiętam, kiedy ostatnio w Europie doszło do sytuacji takiej, jak w Genui, kiedy ostatnio z powodu awantur nie udało się rozegrać meczu na tym szczeblu rywalizacji" - podsumował Michał Listkiewicz.