<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/ls-polska-brazylia,2757">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Brazylia</a> Mecze z Brazylią w Katowicach śmiało można określić jako generalny sprawdzian formy polskich siatkarzy przed turniejem finałowym Ligi Światowej, który w tym roku odbędzie się w hali Ergo Arena w Gdańsku (6-10 lipca). Polacy jako gospodarz udział mają zapewniony. Brazylijczycy przed pojedynkami z Polską w Katowicach jeszcze nie mogli być pewni występu w turnieju. Jako pierwsi rozgrzewkę przedmeczową rozpoczęli mistrzowie świata. Wiadomo nie od dziś, że w Kraju Kawy króluje futbol i pokazali to brazylijscy siatkarze. Na środku boiska cały zespół urządził sobie grę w "dziadka". Giba i spółka popisywali się piłkarskimi umiejętnościami, których pozazdrościłby pewnie niejeden piłkarz naszej ligi. Później przy ogłuszającym dopingu kibiców zgromadzonych w Spodku pojawili się nasi siatkarze. Trener Andrea Anastasi postawił na skład sprawdzony w bojach obecnej edycji Ligi Światowej. Miejsca w kadrze meczowej znów zabrakło dla Piotra Gruszki. W porównaniu z ostatnimi meczami z Portoryko, włoski szkoleniowiec "Biało-czerwonych" dokonał jednej roszady w wyjściowej szóstce. Miejsce Michała Kubiaka zajął Michał Ruciak. Składem zaskoczył natomiast Bernardo Rezende. Trener "Canarinhos" posadził na ławce kapitana słynnego Gibę i etatowego środkowego Rodrigao. Krzysztof Ignaczak zapewniał, że on i jego koledzy zrobią wszystko, żeby Spodek w środę "odleciał". Początek spotkania potwierdzał słowa libero reprezentacji Polski. Nasi siatkarze rozpoczęli wyśmienicie. Po skutecznych atakach Zbigniewa Bartmana i Bartosza Kurka zrobiło się 2:0. Chwilę później polski blok zatrzymał Theo. Być może passa trwałaby nadal, ale Ruciak zepsuł zagrywkę. Polacy jednak trzymali na dystans utytułowanych rywali. Przy stanie 7:5 przytrafił się naszym zawodnikom przestój. Straciliśmy trzy punkty z rzędu w jednym ustawieniu. Problemy ze skończeniem ataku mieli nawet Kurek oraz Bartman i na pierwszą przerwę techniczną, to Brazylia schodziła z jednym punktem przewagi (8:7). Później grał była niezwykle wyrównana. Na kombinacyjne akcje Bruno Rozende tym samym odpowiadał Łukasz Żygadło. Ignaczak udowadniał, że nie przez przypadek prowadzi w klasyfikacji najlepszego libero i obrońcy "światówki". Piekielnie mocno atakował Kurek, ale w tyle nie pozostawał Theo. Przy stanie 20:20 w polu zagrywki pojawił się Sidao. Z jego serwisem Polacy sobie nie poradzili. Następna akcja była ozdobą pierwszego seta. Długa wymiana pełna świetnych obron zakończyła się po myśli Brazylijczyków. Siatkarze z Kraju Kawy za trzecim razem zablokowali Kurka. Wcześniej zawodnik PGE Skry miał zapewnioną odpowiednią asekurację ze strony kolegów. Był to decydujący moment inauguracyjnej odsłony. Zdobytej przewagi mistrzowie świata już nie oddali do końca. Ostatni punkt w pierwszej partii zdobył Dante Amaral atakiem z drugiej linii. Kibice, którzy szczelnie wypełnili Spodek, nie zrazili się niepowodzeniem w pierwszym secie i zagrzewali naszych do walki głośnym dopingiem. Siatkarze odpłacili się ambitną, pełną determinacji grą od początku drugiej partii. Brazylijczycy nie odpuszczali i w efekcie byliśmy świadkami widowiska na wysokim poziomie. Do drugiej przerwy technicznej trwała zażarta walka punkt za punkt, a żadnej z drużyn nie udało się "odskoczyć" na choćby dwa "oczka". Dopiero nieporozumienie Bruno Rezende z Dante sprawiło, że Polacy prowadzili 17:15. Brazylijczycy zaczęli popełniać coraz więcej błędów. Sidao, Lucas i Murilo atakowali po autach dzięki czemu zyskaliśmy pięć punktów przewagi (22:17). Zdezorientowani "Canarinhos" pogubili się zupełnie, co skrzętnie wykorzystali Polacy, wygrywając drugą odsłonę 25:18. Dłuższa przerwa między setami wybiła Polaków z uderzenia. Od stanu 3:2 w trzeciej partii stracili pięć punktów z rzędu. Pomijając asy serwisowe Sidao, to nasi siatkarze prostymi błędami oddawali punkty przeciwnikowi. Sytuacja, kiedy to Dante przebił piłkę "dyszlem", a żaden z naszych siatkarzy tego nie podbił, nie powinna w ogóle się zdarzyć. Brazylijczycy z zimną krwią karcili Polaków za najmniejszy błąd. Anastasi ratował sytuację zmianami - w miejsce Ruciaka pojawił się na boisku Kubiak, a Bartmana zastąpił Jarosz. Przewaga gości była już jednak duża, wynosiła pięć punktów (16:11), a co gorsza systematycznie rosła (19:11, 23:14) Pojedyncze, dobre akcje "Biało-czerwonych" (głównie Kurka) to było zdecydowanie za mało. Po nieudanej zagrywce Jarosza Brazylijczycy mieli pierwszą piłkę setową (24:16). Partię zakończył asem serwisowym Bruno Rezende. W czwartym secie Anastasi wrócił do wyjściowego ustawienia. Chwila odpoczynku na ławce przydała się Ruciakowi i Bartmanowi. Początek partii był udany w wykonaniu Polaków (8:6). Brazylijczycy jednak szybko zniwelowali przewagę (10:10) i sami wyszli na prowadzenie 13:11, kiedy to Kurek nie przebił się przez przez blok. Ten element to atut "Biało-czerwonych" w tegorocznej edycji Ligi Światowej. Właśnie blokiem Polacy odrobili straty w najbardziej odpowiednim momencie. Z ustawioną przez Polaków "ścianą" nie mogli sobie poradzić Theo, Sidao czy Lucas. Przy stanie 22:22 Kurek przestrzelił z prawego skrzydła, a chwilę później został zablokowany. Pierwszego meczbola Polacy obronili. Sędzia dopatrzył się błędu rozgrywającego Marlona i zrobiło się 24:24. Dwie następne akcje wygrali jednak Brazylijczycy, a mecz zakończyli efektownym blokiem na Jaroszu. Polscy siatkarze czekają na zwycięstwo nad Brazylijczykami już 9 lat (ostatni raz pokonali ich w 2002 roku, kiedy trenerem kadry był Waldemar Wspaniały) i jeszcze muszą poczekać. Kolejna okazja do przełamania złej passy już w czwartek również w katowickim Spodku. Początek pojedynku o godz. 20.30. Robert Kopeć, Katowice Polska - Brazylia 1:3 (23:25, 25:18, 16:25, 24:26) Polska: Nowakowski, Kurek, Bartman, Ruciak, Żygadło, Możdżonek, Ignaczak (L) oraz Bąkiewicz, Woicki, Jarosz, Kubiak, Jarosz, Kosok Trener: Andrea Anastasi Brazylia: Bruno Rezende, Siado, Murilo Endres, Theo Lopes, Lucas Saatkamp, Dante Amaral, Sergio Santos (L) oraz Marlon, Wallace Martins Trener: Bernardo Rezende