Spotkanie FC Kopenhagi z Chelsea Londyn określane było w europejskich mediach jako starcie Dawida z Goliatem. Już po godzinie gry na stadionie Parken w stolicy Danii, stało się jednak jasne, że dwumecz z pogrążonymi ostatnio w kryzysie gigantami z Londynu to dla ambitnych zawodników gospodarzy ostatni akord wspaniałego koncertu, jakim jest dla nich ta edycja Ligi Mistrzów. Uzyskujący do tej pory w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach imponujące wyniki podopieczni Stale Solbakkena od początku spotkania nie potrafili przeciwstawić się głodnym sukcesu w europejskich rozgrywkach rywalom. Z kolei Chelsea od pierwszego gwizdka sędziego ruszyła do zdecydowanego ataku. Londyńczycy już w pierwszych pięciu minutach gry dwukrotnie próbowali zaskoczyć Johana Wilanda, jednak strzały Franka Lamparda i Florenta Maloudy minęły bramkę szwedzkiego bramkarza. Na Parken Stadion minął nieco ponad kwadrans gry, kiedy Jesper Gronkjaer popełnił brzemienny w skutkach błąd. Skrzydłowy gospodarzy próbował podać piłkę do jednego z partnerów, ale jego zamiary odczytał Nicolas Anelka, który po chwili gnał już co sił w nogach na bramkę. Francuz wpadł w pole karne, dokładnie przymierzył i wyprowadził Chelsea na prowadzenie. Po tej bramce ośmieleni londyńczycy zaatakowali z jeszcze większą pasją, a szczególnie aktywny był Fernando Torres. Hiszpan, sprowadzony w ostatnim dniu zimowego okna transferowego za niemal 60 mln funtów, wciąż nie zdobył jeszcze dla Chelsea gola. W pierwszej połowie spotkania na Parken kilka razy urwał się obrońcom Kopenhagi, ale piłka po jego uderzeniach mijała bramkę Wilanda. Goście kontrolowali przebieg meczu także w drugiej połowie. Najpierw odparli chaotyczne ataki Kopenhagi, a już w 55. minucie podwyższyli swoje prowadzenie. W roli egzekutora znowu wystąpił Anelka, który ponownie silnym strzałem w długi róg nie dał szans na skuteczną interwencję bramkarzowi Kopenhagi. Doskonałym podaniem do Francuza popisał się kilka sekund wcześniej Lampard. Po stracie drugiego gola gospodarze stracili nadzieję nie tylko na uzyskanie na Parken korzystnego wyniku, ale także na awans do ćwierćfinału. Trener Stale Solbakken z kwaśną miną obserwował zmagania swoich piłkarzy z rozpędzonymi "The Blues" przeczuwając już, że jego podopieczni po raz pierwszy w tym sezonie zakończą mecz Ligi Mistrzów na własnym boisku bez punktu. FC Kopenhaga próbowała zdobyć honorowego gola w końcówce meczu, ale ataki gospodarzy były bardzo chaotyczne. Wynik spotkania już do końca nie uległ zmianie i Chelsea ze spokojem może czekać na rewanż. Piłkarze Carlo Ancelottiego w spotkaniu z Kopenhagą odnieśli nie tylko cenne zwycięstwo - przede wszystkim pokazali Europie, że podrażniona kryzysem w krajowych rozgrywkach drużyna w Lidze Mistrzów może być groźniejsza niż zwykle. Może to właśnie w maju 2011 spełnią się w końcu sny o potędze właściciela "The Blues", Romana Abramowicza? FC Kopenhaga - Chelsea Londyn 0-2 (0-1) Bramki: 0-1 Nicolas Anelka (17.) 0-2 Nicolas Anelka (54.) FC Kopenhaga: Johan Wiland - Zdenek Pospech, Mathias Zanka Jorgensen, Mikael Antonsson, Oscar Wendt (75. Pierre Bengtsson) - Christian Bolanos, William Kvist, Claudemir, Jesper Gronkjaer (87. Kenneth Zohore) - Cesar Santin (46. Martin Vingaard), Dame N'Doye. Chelsea Londyn: Petr Cech - Jose Bosingwa, Branislav Ivanović, John Terry, Ashley Cole - Ramires, Michael Essien, Frank Lampard, Florent Malouda (85. Jurij Żirkow) - Nicolas Anelka (73. Didier Drogba), Fernando Torres (90. Salomon Kalou). Żółte kartki: Pospech i Zanka Jorgensen (Kopenhaga) oraz Torres, Malouda i Terry (Chelsea) Sędziował: Bjoern Kuipers (Holandia) Statystyki meczu FC Kopenhaga - Chelsea Londyn: Strzały: 14 - 22 Strzały celne: 6 - 7 Faule: 14 - 9 Posiadanie piłki (% czasu gry): 53 - 47 Rzuty rożne: 1 - 3 Żółte kartki: 2 - 3 Czerwone kartki: 0 - 0