Martin, ostatnio sporo zamieszania zrobiło się wokół osoby Roberta Paczkowa. Z tego co mi wiadomo, jakiś czas temu dogadaliście się już z jego menadżerem i nawet wysłaliście gotowy kontrakt do podpisania, tymczasem Paczków zmienił menadżera i wszystko stanęło w miejscu. Martin Lewandowski: - To nie do końca tak, że on sobie zmienił menadżera w trakcie. Jest to dziwna sprawa, ponieważ uaktywnił się jeden z menadżerów, który niejako przywłaszczył sobie prawo do rozporządzania dalszymi losami kariery zawodowej Roberta Paczkowa. Ja słyszałem wcześniej, iż jest on związany kontraktem z niejakim Michałem Szymańskim. To jest facet, który zajmuje się Pawłem Nastulą i dlatego pojechałem tam spotkać się z nimi i porozmawiać odnośnie występu "Nastka" na następnych galach KSW, bo planuję takie historie z dużym wyprzedzeniem. W miarę się dogadaliśmy co do Nastuli, po czym okazało się, że on porusza temat Paczkowa. Ja się więc grzecznie spytałem, co jemu do tego, a on stwierdził, że jest z nim związany kontraktem. Mocno się zdziwiłem. - Co prawda wiedziałem iż Szymański załatwił jemu walkę na Cage Rage, ale rozmawiałem z Robertem w Katowicach i pierwsze z moich pytań zanim w ogóle zaczęliśmy gadkę, brzmiało jak wygląda sytuacja z kontraktem z Szymańskim? Paczków odpowiedział, że jest czysty, wszystko ma porozwiązywane, jest teraz wolny i przedstawił mi jakiegoś swojego przyjaciela, który miał go od tego momentu reprezentować przy rozmowach z nami. No i na tym stanęło. Teraz, gdy uaktywniło się dwóch panów, Paczków nagle zapadł się pod ziemię, nie odpowiadał na sms-y, tamtego menadżera też wcięło i rozmowy stanęły. Potem dzwonił do mnie sam Paczków i powiedział, że nie jest z Szymańskim związany żadnym kontraktem, więc ktoś tu blefuje, cierpi na jakieś zaniki pamięci, albo nie rozumie realiów. Nie chcę ani oskarżać Szymańskiego, ani Paczkowa, natomiast nie może być tak, iż jeden mówi, że ma z nim kontrakt, a Paczków mówi - ja z nim nie mam kontraktu. Tak więc jedyną słuszną drogą jaką obrałem jest taka opcja, że po prostu poprosiłem jednego i drugiego o to, by mi takowe kontrakty pokazali. - Wtedy bym wiedział, z kim mam rozmawiać, a z kim nie. Z Paczkowem rozmawialiśmy przez trzy tygodnie i ustaliliśmy wszystko, on się na naszą ofertę zgodził i to jest nieprawda, że Robert nie będzie się bić na KSW ponieważ nie dogadaliśmy się finansowo. Tak więc zaprzeczam tym plotkom. Dogadaliśmy się bardzo precyzyjnie finansowo i nawet nie na jedną, tylko cztery kolejne walki. Problem pojawił się w momencie, kiedy Michał Szymański pojawił się na mapie naszych rozmów i wtedy nagle zaczęły się dziwne akcje. Dzisiaj dostałem telefon od Paczkowa. Powiedział, że chce się zawalczyć, nie ma kontraktu z Szymańskim i on to sobie rozwiąże do końca tygodnia. I tak naprawdę w ten sposób się sprawa przedstawia na dzień dzisiejszy. Kto ma rację, kto, gdzie? - powiem szczerze nie wiem, ale w przeciągu dwóch tygodni powinniśmy wiedzieć na czym tak naprawdę stoimy i z kim mamy rozmawiać. Nawet jeśli okaże się, że Michał Szymański ma jakieś prawa do Roberta Paczkowa, to ja już z Szymańskim odnośnie Paczkowa rozmawiać nie będę jeżeli nie zaakceptuje warunków, które już wcześniej zostały ustalone przez samego zawodnika. Co do tych warunków, to słyszałem plotkę o 20 tysiącach złotych - to prawda? - Słuchaj, nie mogę ci takich rzeczy potwierdzać. Wy zawsze lubicie takie pikantne historie związane z kasą, a to są nasze tajemnice handlowe, tak samo jak banki ci nie powiedzą ile zarabiają. Na szczęście nie musimy jeszcze podawać tych zarobków. Jeżeli dany zawodnik decyduje się na start w KSW, to nikt go przecież do tego nie zmusza. To są pieniądze na tyle godne dla każdego zawodnika, że ci chłopcy decydują się na starty u nas, a nikt nam nie robi żadnych przysług. Może wyjątkiem była pierwsza edycja, kiedy musieliśmy ludzi namawiać zawodników, a teraz to oni się proszą aby wystartować na KSW. - Dostajemy maile z całego świata i doszło do tego, że jest wielu zawodników, dla których start podczas gali KSW jest marzeniem. Mogę tylko tyle powiedzieć, iż dajemy bardzo godziwe pieniądze, nie wstydzimy się tych gaż w Europie, ponieważ kontraktuję zawodników na całym świecie i wiem jak wygląda kasa gdzie indziej i żaden z zawodników zaproszonych przez nas nie jest skrzywdzony jeśli chodzi o pieniądze. Była tylko historia z Michałem Kitą, ale mogę stwierdzić tyle, że on ma przerośnięte własne ego. Pieniądze jakie zażądał jego menadżer za start podczas KSW były mocno przesadzone, ponieważ była to kasa na poziomie mistrzów organizacji Sengoku. Wiesz, gość wygrał jakiś średnio prestiżowy turniej i może jest dobrze zapowiadającym się zawodnikiem, lecz dla mnie na 20 tysięcy dolarów nie jest warty, bo mniej więcej tyle chciał jego menadżer za start u nas. Ja się na to nie zgodziłem. Życzyłbym sobie, żeby facet różnych głupot na nasz temat nie rozpowiadał, bo może kiedyś przyjdzie mu ochota pobić się na KSW, a niewyparzonym jęzorem może zamknąć sobie taką możliwość. Ja się oczywiście nie obrażam, tylko chciałbym by przemyślał sobie swoją wartość. - Wracając do pytania, są to naprawdę świetne pieniądze. Wiadomo też, iż my wynagradzamy zawodników w zależności od tego, czy są to fighterzy naszej organizacji czy nie. Inaczej jest wynagradzany Mamed Khalidov, inaczej Janek Błachowicz, a jeszcze inaczej Daniel Dowda. Są też brane pod uwagę inne czynniki, jak choćby medialność. Wielu zawodników strasznie bolało to, że Mariusz Pudzianowski zarobił tyle ile zarobił, bo mogę tylko tyle potwierdzić, iż te kwoty, które gdzieś tam w prasie czy Internecie padały, były bardzo bliskie prawdy. No takie jest życie. Wartość medialna Mariusza Pudzianowskiego jest bardzo duża i on za pewną kasę się bije, nawet jeśli w MMA jeszcze nic nie znaczy. On nagania taką publiczność i media, że jest tego warty. My to kalkulujemy. Jesteśmy w stanie każdemu zawodnikowi zaoferować nawet milion dolarów, jeżeli ja będę mieć pewność, że zarobię milion dolarów plus jeden i że ja tego symbolicznego dolara jestem w stanie na nim wyciągnąć. Jeśli więc zawodnik jest warty pięć tysięcy euro, to ja zapłacę pięć tysięcy i nic więcej. To jest przecież nasza inwestycja. Mówiliście o dwóch potencjalnych kandydatach z Polski jako rywala dla "Pudziana". Nie wiadomo co będzie z Paczkowem, a dziś dotarła do mnie taka plotka, zupełnie nie sprawdzona jeszcze plotka, że tą drugą osobą jest Wiesław Koluch, trener Paczkowa w sumo. Potwierdzisz to? - Kto? Czyli nieprawda... - Nie. To jest ewidentny przykład, że wielu ludzi się chce wypromować na Mariuszu. Każdy chce teraz zaistnieć, bo skoro ja nazwiska tego faceta nie słyszałem, to jak on może być brany pod uwagę? Paczków jest związany z tym tematem, więc osoby przy nim będą chciały się jakoś przykleić do niego. Przy "Pudzianie" to niektórzy ludzie jak muchy go oblepiły i pomimo iż Mariusz mówił - Nie chcę ciebie - to oni i tak stawali i pozowali do wspólnego zdjęcia. W ogóle jeśli chodzi o polskich przeciwników to wolałbym się nie wypowiadać. Powiem ci tylko, że jest ich bardzo mało. Takich "pyskaczy", którzy chcą się konfrontować jest dużo, bo to jest dla nich kasa, świetna promocja i szansa by wyjść z tych swoich ciemnych salek gimnastycznych i ogrzać się przy świetle reflektorów. Nie chcę nic więc mówić o polskich zawodnikach, ponieważ każde słowo nakręca taką falę dyskusji, że potem nawet z takim zawodnikami się ciężko rozmawia. Najczęściej są to plotki, bo jeśli z kimś rozmawiamy, planujemy coś, to najczęściej publikujemy informacje na naszej stronie konfrontacja.com. Rozmawiałem niedawno z Pawłem Nastulą i mówił mi, że gdzieś tam widzi zielone światełko w negocjacjach z KSW, ale jeszcze te światełko nie jest do końca wyraźne. Pytam więc, czy Paweł Nastula będzie występować podczas gal KSW? - Od półtora roku naszym pobożnym życzeniem jest, aby Paweł Nastula bił się na galach KSW. Rozmawiamy z jego menadżerami i bardzo trudno idą te negocjacje. Nie obrzucamy się jakimiś wyzwiskami, lecz za każdym razem mam wrażenie, że zaczynamy rozmowy od początku - to znaczy ustalamy jakąś kwestię, po czym na kolejnym spotkaniu jest wnoszony jakiś nowy wątek do dyskusji, a tak naprawdę wszystko krąży wokół podstawowej kwestii, jaką jest startowe Pawła. Nie możemy się porozumieć co do podstawowych kwestii, czyli wypłaty dla Pawła Nastuli za pierwszą walkę. Zanim 7 maja spotkamy się na trzynastej Konfrontacji, dwa miesiące wcześniej Mamed Khalidov stanie do walki o pas wagi średniej organizacji Sengoku. Proszę coś opowiedzieć o jego przygotowaniach. - Mamed zrobił ogromne postępy, szczególnie jeśli chodzi o kondycję. W tej chwili przygotowania wchodzą w końcowy i bardzo intensywny etap, a w następnym tygodniu będzie czas na odpoczynek. 3 marca wylatujemy z Polski, dzień później lądujemy w Tokio, a 7 marca jest już sama walka. Mamed ćwiczy intensywnie już drugi miesiąc z rzędu, ale Santiago w jednym z wywiadów dla zagranicznego portalu mówił, że tym razem nie zlekceważy Khalidova. Nie wiem na ile chciał wytłumaczyć swoją porażkę z pierwszego pojedynku, a na ile to jest wojna psychologiczna. Ja wierzę w to, że Mamed wygra, choć na pewno nie będzie to łatwa wygrana. Walka przejdzie chyba jednak do parteru, ponieważ Santiago swojej "stójki" nie poprawił na tyle, aby bić się z Mamedem w górze i za wszelką cenę będzie chciał sprowadzić pojedynek właśnie do parteru, bo to przecież domena brazylijskich zawodników Jiu-Jitsu. Khalidov z kolei będzie chciał podnieść walkę do góry i poszukać swej szansy w stójce, a jak się skończy, to tak naprawdę ciężko przewidzieć. Obstawiam szanse Mameda na około 60%, bo z pewnością będzie to trudna przeprawa. Potencjalne zwycięstwo nad Santiago otworzy wiele dróg sponsoringowych, a także do rozmów z innymi organizacjami. Powtarzałem to już kilka razy - Sengoku jest czwartą siłą światowego MMA po UFC, Strikeforce i DREAM, dlatego wierzę, że Mamed będzie pierwszym w Polsce zawodnikiem, który będzie mógł spokojnie wyżyć z tego sportu. To już jest zaklepane, że Polsat Sport pokaże tą walkę? - Jeszcze nie. Pozostało już bardzo mało czasu, a wciąż nie mogę podopinać paru spraw. My jako federacja namówiliśmy Polsat do wyłożenia na to pieniędzy, choć tak naprawdę dla nich nie jest to żaden interes i bardziej robią to dla fanów i kibiców, a także dlatego, iż widzą jakiś potencjał w KSW i MMA. Jeśli transmisja dojdzie do skutku, to powiem nieskromnie, że będzie to zasługą naszej federacji. Może być też taka opcja, że gala zostanie pokazana, ale nie na żywo. W grę wchodzą różnice czasowe i nie wiem jak na to zareaguje Polsat Sport. To już tak na koniec - organizacja KSW rozwija się bardzo prężnie, jednak cały czas są to tylko dwie gale rocznie. Myślicie o częstszych startach? Może nie raz na miesiąc, ale powiedzmy raz na kwartał? - Słuchaj, był rok kiedy zrobiliśmy cztery edycje, lecz wszystko tak naprawdę rozbija się o pieniądze. Na pewno nikt nam nie może zarzucić, że my oszczędzamy na naszych galach, bo one wyglądają z edycji na edycję ciekawiej - raz, na poziomie zawodniczym, a dwa, odnośnie samej oprawy. Nie jest to rynek jeszcze na tyle napompowany, żeby robić cztery gale rocznie, choć inni twierdzą inaczej. Robiąc cztery gale rocznie, traciłyby one na jakości. Wierzymy, iż gdzieś to wszystko "zatrybi" z czasem w taki sposób, że będziemy mogli robić te cztery gale. Dla nas to byłaby taka optymalna liczba i częstotliwość, natomiast o wszystkim decyduje tu kasa. - My przecież nie mamy "wujka kasyno" i my te pieniądze musimy pozyskać z rynku. Żeby utrzymać poziom gal i robić je cztery razy do roku, musielibyśmy pozyskać kilka milionów rocznie na samą organizację, bez żadnego zarobku dla nas. Dlatego też starcza nam tych finansów na dwie, mocne, silne gale z dobrą obsadą i oprawą. Może w tym roku uda nam się zrobić trzecią galę, taką mniejszą, w systemie PPV, bo my i Polsat chcemy przetestować ten system i sprawdzić jak to się sprzedaje. To może wyjść w grudniu, lecz cały czas są to bardzo dalekie dyskusje i plany, a nic konkretnie nie zostało ustalone. Rozmawiał: Łukasz Furman