- Cracovia wprawdzie jest na ostatnim miejscu, ale jak pokazał ten sezon pozycje w tabeli nie są ważne i każdy może wygrać z każdym. Mam nadzieję, że pomogą nam kibice i pojawi się ich Arenie Kielc podobna ilość jak w zeszłą sobotę- wyraził nadzieję trener Ojrzyński. Szkoleniowiec Korony z dużym szacunkiem wypowiadał się o najbliższym rywalu: - Zobaczymy w jakim składzie przyjedzie Cracovia i jak mecz będzie przebiegał. Mam jednak nadzieję, że będziemy grali na tyle skutecznie, żeby ugrać trzy punkty. Jesteśmy doświadczeni i zahartowani w boju, bo różne wyniki się w tej rundzie zdarzały. Będziemy faworytami i sam jestem ciekawy jak sobie z tym poradzimy - zastanawiał się trener, który nie chciał zdradzić czy dokona zmiany w wyjściowym składzie w porównaniu do meczu z Legią. - Ponoć zwycięskiego składu się nie zmienia. Na pewno drużynie, która wygrała należy się szacunek. Cracovia to jednak inny przeciwnik, inny styl i też inne będzie zapotrzebowanie na zawodników. Mój dotychczasowy rekord w karierze, to chyba cztery zmiany w składzie w porównaniu z poprzednim wygranym meczem. Chłopaki mają na co pracować, bo nie wiadomo kto wystąpi z Cracovią - tajemniczo mówił Ojrzyński. "Pasy" w ostatnim meczu zdobyli bardzo ważny komplet punktów z GKS-em Bełchatów, zdobywając decydującą bramkę w doliczonym czasie gry. Czy ten fakt może pomóc gościom w spotkaniu z Koroną? - Kij ma dwa końce, bo to może być plus lub minus. Krakowianie na pewno po GKS-ie uwierzyli w siebie i nie mają nic do stracenia. Teraz czekają ich dwa wyjazdy w Kielcach i Warszawie, jeśli więc wywiozą punkty to będą na pewno bardzo zadowoleni - przyznał Ojrzyński. Na spotkaniu z dziennikarzami przebywali także Zbigniew Małkowski i Kamil Kuzera. - Na taki mecz jak z Legią, Wisłą czy Lechem trener jest prawie niepotrzebny, bo każdy się dodatkowo mobilizuje. Ten mecz będzie trudniejszy, bo każdy się teraz po nas spodziewa trzech punktów. Sam wiem, że bardzo ciężko jest utrzymać koncentrację, gdy tylko raz ma się piłkę w rękach w czasie rywalizacji. Musimy jednak pamiętać, że spotkanie tak naprawdę trwa dłużej niż 90 minut, bo przekonaliśmy się już o tym z GKS-em - powiedział Małkowski. Bramkarz Korony zapytany został także o liczne spięcia słowne między nim a Andrzejem Niedzielanem w czasie inauguracyjnego meczu z Cracovią. - To była chęć odniesienia zwycięstwa. Andrzej zaczął pyskówkę, a ja nie byłem dłużny. Nie można być bałwankiem, w którego cały czas dodatkowo rzuca się śnieżkami. To były emocje i dlatego tak to wyglądało. W ostatnim meczu Andrzej wyszedł w pierwszym składzie, bo van der Biezen był kontuzjowany. Kto wie, może teraz wyjdą dwoma napastnikami. Nie mają przecież nic do stracenia. My jednak pokażemy swój charakter i udowodnimy, że na Arenie Kielc nie łatwo się zdobywa punkty drużyną przyjezdnym. Szczerze powiem, że skupiam się na wszystkich zawodnikach nie tylko na Andrzeju. Wprawdzie znam jego zagrania. Wiem jak strzela, ale w meczu czasami się o tym nie pamięta - ze szczerością stwierdził Małkowski. O ocenę rundy zapytany był natomiast Kamil Kuzera. - Wierzyliśmy w to co robimy. Mamy powód do dumy, ale runda się jeszcze nie skończyła. Na generalną ocenę przyjdzie czas za dwie kolejki. Każdy kolejny mecz jest najważniejszy w życiu. To my musimy narzuć styl gry, jeśli tak będzie to wygramy -stwierdził kapitan Korony.