- To dziwne, bo obydwa gole straciliśmy po stałych fragmentach gry. A akurat obrona przy rzutach rożnych i wolnych była naszą mocną stroną podczas eliminacji do Euro - dodawał Leo. - Być może niektórym wydawało się, że łatwo możemy osiągnąć dobry wynik, ale nie ma nic za darmo. - Wynik jest okropny, ale nie zamierzam robić dramatu - zaznaczył Beenhakker i nie dał się zbić z tropu pytaniem, czy nadal wierzy w sukces na Euro. - Oczywiście, że ciągle jestem wielkim optymistą i nie zabierze mi wiary w zespół fakt, że po dwóch stałych fragmentach gry wpadły nam dwie bramki. Pojedziemy na Euro z takimi samymi oczekiwaniami, jak każdy inny zespół - deklarował. Zapytaliśmy Beenhakkera, czy nie martwi go przepaść w przygotowaniu fizycznym, jaka dzieliła zespoły. - Tak, martwi mnie to, ale nie jest to kwestią czysto piłkarską, tylko bardziej kulturową. Amerykanie po prostu inaczej wychowują dzieci, większą wagę przywiązują do kultury fizycznej, ogólnie są silni i atletycznie zbudowani - wyjaśniał. - Ale ten mecze przegraliśmy z powodów czysto piłkarskich. Naszym piłkarzom nie brakuje sprawności i tężyzny fizycznej. Nie raz udowodnili to w eliminacjach. - Ten mecz ma dwa pozytywy: pokazał nam, że na sto procent musimy podchodzić do każdego meczu, a poza tym dał mi odpowiedź na kilka pytań. Teraz już lepiej wiem, kto się nadaje na mistrzostwa Europy, a kto do nich jeszcze nie dorósł. Najpierw jednak powiem o tym samym zainteresowanym, a później w połowie kwietnia opublikuję listę 30 zawodników, których będę przygotowywał do Euro - mówił Holender. Michał Białoński, Kraków