Sekretarz generalny IAAF Pierre Weiss przyznał, że władze IAAF zaapelowały do jamajskiej federacji, by ta zmieniła zdanie. Wycofanie z list startowych jednych z najlepszych zawodników na świecie rzuciłoby zły obraz na całą imprezę. "Poprosiliśmy Jamajkę, by jeszcze raz rozważyła swoją decyzję i działała w interesie całego sportu" - powiedział Weiss. Wykluczenie dotyczyło oprócz Walker i Powella, mistrzyni olimpijskiej na 100 m Shelly-Ann Fraser, wicemistrzyni na 400 m Shericki Williams oraz mistrzyni ateńskich igrzysk na 100 m ppł Brigitte Foster-Hylton. Do konfliktu doszło, gdy wspomniani zawodnicy nie stawili się na obligatoryjne zgrupowanie reprezentacji w Norymbergii. Do takich sytuacji dochodziło również wcześniej i jamajski związek chciał postawić temu ostateczny kres. Jeden jego z przedstawicieli ostrzegł jednak lekkoatletów, że konsekwencje w stosunku do nich zostaną wyciągnięte tuż po mistrzostwach. "Ulżyło nam, gdy usłyszeliśmy jaka jest ostateczna decyzja. To wszystko było od samego początku niepotrzebne i doprowadziło do stresujących sytuacji" - skomentował menedżer jamajskich sportowców Paul Doyle. Rację przyznaje mu Weiss. "To było naszym zadaniem, by stanąć w obronie zawodników. Każdy kraj powinien wystawiać swoje najsilniejsze reprezentacje, bo tylko wtedy rywalizacja ma jakiś sens. Mistrzostwa świata są naszym dzieckiem, a my dbamy o dzieci" - powiedział. Jak zapewnił Doyle "żaden z lekkoatletów nie dostał oficjalnego pisma, w którym by zaznaczono, że obóz w Norymbergii jest obowiązkowy. Każdy z nich był na zgrupowaniu we Włoszech i nie miało sensu tego przerywać by przenosić się do Niemiec. Takie podejście do sprawy przez związek było nie fair".