Kliknij, aby zobaczyć zapis relacji LIVE z meczu Legia Warszawa - Arka Gdynia! Opisując pierwszą połowę zacząć trzeba od najważniejszego, czyli bardzo kontrowersyjnego karnego dla Legii. Dobiegała 40 minuta, gdy japoński sędzia Masaaki Toma po wyłapanym przez Norberta Witkowskiego dośrodkowaniu nagle przerwał grę. Zdziwieni kibice zastanawiali się, czemu arbiter użył gwizdka, lecz po chwili otrzymali odpowiedź na swoje pytanie. Japończyk wskazał na 11. metr, a żółtą kartką upomniał Marciano Brumę. Rzekomo za faul na Miroslavie Radoviciu. Fakty są jednak takie, że to najpierw Serb pociągał za koszulkę Holendra, a ten zrewanżował mu się dopiero, gdy "Rado" powalił go na murawę. Protesty arkowców na niewiele się zdały, zresztą sędzia Toma nawet nie rozumiał co mówią do niego gracze Dariusza Pasieki. Rzut karny wykorzystał Ivica Vrdoljak i Legia prowadziła 1-0. Wcześniej bardzo dobrze na boisku prezentowała się Arka, która mogła i powinna objąć prowadzenie. Po błędzie defensywy legionistów sam na sam z Wojciechem Skabą wyszedł Marcin Budziński, ale zwlekał ze strzałem i golkiper gospodarzy obronił jego strzał. "To przeze mnie przegrywamy. Powinienem był wykorzystać tę sytuację" - wściekał się pomocnik Arki. W sumie w pierwszych 45. minutach Arka oddała 10 strzałów, przy 5 uderzeniach Legii. Gdyby nie rzut karny, Legia nie mogłaby nawet myśleć o strzeleniu gola. Grająca twardy i zdyscyplinowany futbol drużyna z Gdyni sprawiała sporo problemów ekipie Macieja Skorży. Warszawianie nie mieli pomysłu na sforsowanie zasieków swojego rywala. Dopiero rzut karny "z kapelusza" ukrócił męki gospodarzy. Po przerwie mecz nie był już tak dobrym widowiskiem. Obserwowaliśmy sporo ostrej walki, było mnóstwo fauli, a nawet złośliwości. Co chwila na boisku leżał któryś z piłkarzy Legii, bądź Arki. Masaaki Toma bezlitośnie karał rozjuszonych piłkarzy kartonikami. Jeden z zawodników gości, Michał Płotka po pyskówce pod adresem arbitra doczekał się drugiego "żółtka" i w konsekwencji musiał opuścić boisko. Legia, która wcale nie grała rewelacyjnie strzeliła jednak dwa gole. Pierwszy z nich, to zasługa Bruno Mezengi i... Norberta Witkowskiego. Napastnik Legii kopnął mocno piłkę z linii końcowej, ta odbiła się od rękawic rozgrywającego swój setny mecz w Ekstraklasie golkipera Arki i wpadła do siatki. "Asystę" zaliczył Witkowski również przy trzecim golu dla gospodarzy. Przed polem karnym faulowany był Radović, a piłkę do rzutu wolnego z 21 metrów ustawił sobie Tomasz Kiełbowicz. Lewy obrońca Legii uderzył mocno, w górny róg bramki. Piłkę na rękach miał już Witkowski, lecz mimo to przepuścił ją do siatki. Po tym trafieniu japoński arbiter nie wznawiał już gry i zakończył ten dziwny mecz. Powiedzieli po meczu: Trener Legii Warszawa Maciej Skorża: - Ten mecz to swoisty paradoks. Odnieśliśmy najwyższe zwycięstwo na naszym stadionie z zespołem, który traci najmniej bramek w ekstraklasie. Jakość naszej drużyny nie była jednak najwyższa. Były momenty, że nie potrafiliśmy się zorganizować w ataku pozycyjnym. Było nam również ciężko sforsować tę zaporę defensywie rywali, bo Arka była dobrze zorganizowana w w obronie. Goście zagrali bardzo dobry mecz i nie zasłużyli na taki wynik. Cieszę się jednak, że mimmo słabszej dyspozycji potrafiliśmy wygrać siłą charakteru. Uśmiechnęło się do nas szczęście w końcówce rundy, bo wiadomo, jak ciężko szło nam na początku. Przyznam szczerze, że rzut karny był kontrowersyjny. Muszę jednak obejrzeć powtórkę, aby ocenić, czy podyktowany był prawidłowo. Trener Arki Gdynia Dariusz Pasieka: - Może zabrzmi to dziwnie, ale chcę pogratulować mojemu zespołowi występu. Wypełniliśmy wszystkie założenia taktyczne, jakie założyliśmy sobie przed tym meczem. Po strzale Marcina Budzińskiego powinniśmy objąć prowadzenie. Piłkarz miał dużo czasu na dobre rozwiązanie tej sytuacji, ale nie potrafił tego wykorzystać. W pierwszej połowie Legia praktycznie nam nie zagroziła. Jednak w końcówce był kontrowersyjny rzut karny. To już moja taka druga sytuacja na tym stadionie. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie mamy już nic do stracenia i rzuciliśmy do ataku wszystkie siły. Nie można mieć pretensji do moich piłkarzy. Bramki na 2:0 i 3:0 padły z winy naszego bramkarza, bo na pewno te sytuacje można było obronić. Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę! Legia Warszawa - Arka Gdynia 3-0 1-0 Vrdoljak 40. (karny po faulu na Radoviciu) 2-0 Mezenga 82. 3-0 Kiełbowicz 90+4 (z rzutu wolnego) Żółta kartka - Legia Warszawa: Ariel Borysiuk, Manu, Wojciech Skaba. Arka Gdynia: Marciano Bruma, Marcin Budziński, Maciej Szmatiuk, Michał Płotka. Czerwona kartka za drugą żółtą - Arka Gdynia: Michał Płotka (84). Sędzia: Masaaki Toma (Japonia). Widzów 21 255. Legia Warszawa: Wojciech Skaba - Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Marcin Komorowski, Tomasz Kiełbowicz - Manu (90. Sebastian Szałachowski), Ivica Vrdoljak (88. Michał Kucharczyk), Ariel Borysiuk, Miroslav Radović (90+3. Artur Jędrzejczyk), Maciej Iwański - Bruno Mezenga. Arka Gdynia: Norbert Witkowski - Marciano Bruma, Ante Rozić (81. Krystian Żołnierewicz), Maciej Szmatiuk, Emil Noll - Mirko Ivanovski, Michał Płotka, Marcin Budziński, Paweł Zawistowski, Tadas Labukas - Joseph Desire Mawaye (73. Wojciech Wilczyński).