Michał Żewłakowk, czyli piłkarz z olbrzymim doświadczeniem wyniesionym z meczów reprezentacji Polski, w derbach Warszawy grał tak, jakby miał nogi z waty. Ewidentnie zawinił przy stracie pierwszej bramki i był jednym z najsłabszych ogniw w swojej drużynie. - Przy pierwszej bramce niestety się pośliznąłem. Cóż więcej można powiedzieć. Polonia przeprowadziła praktycznie dwie identyczne akcje. Długa piłka w pole karne, zgranie i wykończenie. Dwa nasze błędy kosztowały nas stratę trzech punktów - rozkładał ręce załamany legionista. - Boli i denerwuje nas to, że tak łatwo tracimy gole. Od jakiegoś czasu nie potrafimy jednak zagrać pojedynku bez jakiegokolwiek błędu i na zero z tyłu - w ten sposób tłumaczył się przed dziennikarzami doświadczony zawodnik, dla którego mecz na Konwiktorskiej miał znaczenie sentymentalne. 13 lat temu "Żewłak" reprezentował barwy "Czarnych Koszul", ale teraz gra dla odwiecznego rywala zza miedzy. - Inaczej wyobrażałem sobie powrót na Polonię. Myślałem, że sprawy potoczą się inaczej i zakończymy ten mecz w zupełnie innych nastrojach. To nie było porywające spotkanie - dodał obrońca warszawskiego zespołu. Po raz ostatni piłkarze Legii wygrali na stadionie przy Konwiktorskiej ponad pięć lat temu, 9 kwietnia. I tak pozostanie przynajmniej do przyszłego roku. - To nie było porywające spotkanie. Nie wiem, dlaczego rywale tak łatwo notowali kolejne trafienia - zakończył rozczarowany piłkarz, który pod względem liczby występów w drużynie narodowej jest niedoścignionym rekordzistą.