Tracąc dwa gole po rzutach rożnych piłkarze Legii zremisowali z Broendby 2:2 i odpadli z Ligi Europejskiej dopełniając obrazu beznadziejności polskich drużyn. W europejskiej rywalizacji, która nie wyszła poza fazę eliminacji straciliśmy trzy z czterech klubów. Słabiutki strzał niepilnowanego Gizy z ośmiu metrów w 90. minucie gry, po którym piłka wpadła w ręce duńskiego bramkarza, stał się symbolem zmarnowanych szans Legii Warszawa. Szans o których tyle mówił Jan Urban starający się uświadomić swoim piłkarzom o co grają. IV runda eliminacji Ligi Europejskiej to elementarne minimum, a jednak dla wicemistrza Polski i tak za wysokie progi. Awansowało Broendby - drużyna tak samo słaba, ale lepiej potrafiąca ze swoich szans korzystać. Wystarczyły dwa rzuty rożne, by zdobyć dwa gole w meczu wyjazdowym i pozbawić nadziei ambitnego, ale chaotycznego rywala. Rywala, który w kluczowych chwilach nie potrafił zachować spokoju, a tylko zamykał oczy i strzelał gdzie popadnie. Legia miała co najmniej kilka okazji, by wygrać ten mecz, ale ta z 34. min była czymś wyjątkowym, niebywałym, wręcz kuriozalnym. Gdyby ufundować nagrodę pocieszenia za zmarnowane sytuacje podbrakowe legioniści byliby murowanymi faworytami. Z kilku metrów Giza, Rzeźniczak i Mięciel oddali pięć strzałów na duńską bramkę, wszystkie zablokował Andersen i obrońcy. Byłaby to bramka na 2:1 dająca komfort gry jeszcze przed przerwą. Niestety można było powiedzieć tyle, że szczęście, które sprzyjało Legii w Kopenhadze wyciągnęło ratunkową dłoń do Broendby. "Nie gramy na 0:0" - słowa trener Urbana mocno musiały dźwięczeć w głowach legionistów, bo bramkę stracili już po pięciu minutach rewanżu. Najpierw Mucha wybił piłkę na róg po sytuacji sam na sam, ale to nie obudziło jego partnerów, bo przy centrze zostawili Maksa von Schlebrugge - strzał głową był formalnością. I rzeczywiście o awansie dzięki remisowi Legia mogła już zapomnieć. Musiała wygrać. Chwilę po stracie bramki Giza miał jeszcze bardziej komfortową pozycję niż kapitan gości, ale okazało się, że każda szansa jest do zmarnowania. Gizie się udało, całe szczęście dla słabiutko spisującego się pomocnika, że rywal zrewanżował się gospodarzom. W 16. min bramkarz gości fatalnie piąstkował, Giza strzelił słabo, ale piłka pod nogami obrońcy wtoczyła się do siatki. Było 1:1. Legia przeważała, Rzeźniczak biegał po prawej stronie i centrował, po lewej Rybus wygrywał sporo pojedynków, wszystkim rządził jednak Roger - jedyny zachowujący zimną krew, potrafiący wygrać pojedynek i podać. Koledzy mieli jednak kłopot z przyjęciem, lub zrozumieniem o co chodzi Brazylijczykowi. W 53. min Rogera zrozumiał Mięciel i po brazylijskim podaniu obrońcy Broendby musieli faulować Polaka w polu karnym. Iwański zdobył bramkę na którą Legia zdecydowanie zasłużyła, wykonał jednak pad radości, jakby mecz był już wygrany. A nie był. Gospodarze byli w IV rundzie eliminacji Ligi Europejskiej całe pięć minut. Goście znów ostrzegli legionistów strzałem z dystansu, który desperacko obronił Mucha, a po rzucie rożnym wyrównali. Legię stać było na ambicję, walkę, ale zimnej krwi pod bramką nie przybywało. Wręcz przeciwnie. Każda mijająca minuta wprowadzała większą desperację. Gospodarze zmarnowali wszystkie szanse, które mieli. Na pocieszenie pozostało wspomnienie doskonałego dopingu fanów o który tak się obawiano. Na trybunach było głośno, ale spokojnie, kibice wspierali drużynę, która jednak jeszcze raz przekonała się, że w zalążku poważnej międzynarodowej rywalizacji ginie. Dariusz Wołowski, Warszawa Legia Warszawa - Broendby 2:2 (1:1) 0:1 Max von Schlebrugge (6), 1:1 Piotr Giza (15), 2:1 Maciej Iwański (55. z karnego), 2:2 Madsen (59.) Legia: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Wojciech Szala, Inaki Astiz, Tomasz Kiełbowicz - Sebastian Szałachowski (67-Miroslav Radovic), Piotr Giza (90-Ariel Borysiuk), Maciej Iwański, Roger Guerreiro (83-Adrian Paluchowski), Maciej Rybus - Marcin Mięciel. Broendby: Stephan Andersen - Mikael Nilsson, Anders Randrup, Max von Schlebrugge, Jan Frederiksen - Mike Jensen, Jon Jonsson, Samuel Holmen, Michael Krohn-Dehli (87-Jan Kristiansen) - Peter Madsen (62-Ousman Jallow), Alexander Farnerud (77-Stefan Gislason). Sędzia: Fredy Fautrel (Francja). Żółte kartki: Inaki Astiz (Legia), Jan Federiksen, Peter Madsen (Broendby). Sędzia: Fredy Fautrel (Francja). Widzów: 5 000. Pierwszy mecz: 1:1. Awans - Broendby. Czytaj także: ZOBACZ KOMPLET WYNIKÓW I SPORAWDŹ KTO AWANSOWAŁ DO IV RUNDY KWALIFIKACJI LIGI EUROPEJSKIEJ Lech Poznań - Fredrikstad 1:2 NAC Breda - Polonia Warszawa 3:1 UEFA wszczęła postępowanie wobec Legii za mecz w Kopenhadze! KLIKNIJ! Rzecznik Legii: Za Gruzję dostaniemy karę finansową, a za Kopenhagę na pewno UEFA nas nie wyrzuci KLIKNIJ! Wołowski: Kibol, bezkarny wróg publiczny! KLIKNIJ! Kibole Legii bili się w parku! KLIKNIJ! Skandal kiboli Legii! KLIKNIJ! Zapis relacji na żywo z meczu Legii z Broendby Podyskutuj na forum o wojnie Legii z kibcami!