<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2010-2011,cid,3">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy</a> Odkąd pod koniec września ubiegłego roku we Wrocławiu pracuje Orest Lenczyk, Śląsk z drużyny balansującej na granicy spadkowej stał się ekipą walczącą o europejskie puchary. Podobnie zresztą jak Lech Poznań, który po słabym początku sezonu, gdy nie potrafił połączyć gry w Lidze Europejskiej z Ekstraklasą, wyraźnie obudził się w ostatnich tygodniach. "Kolejorz" miał szansę dogonić na punkt Jagiellonię Białystok, którą czeka ciężki mecz z Wisłą w Krakowie, ale jej nie wykorzystał. Śląsk na początku spotkania zaatakował - już w 1. minucie przewrotką z kilkunastu metrów uderzał Przemysław Kaźmierczak, ale za lekko by zaskoczyć Krzysztofa Kotorowskiego. Był to jednak sygnał, że zespół z Wrocławia nie przyjechał do Wielkopolski bronić jednego punktu. Chwilę później zablokowany został mocny strzał zza pola karnego autorstwa Piotra Ćwielonga. Lech otrząsnął się dopiero po kilku minutach. Poznaniacy zdecydowanie dłużej rozgrywali piłkę, tyle że wynikało to z wymiany wielu podań jeszcze na własnej połowie. Dopiero w 11. minucie po dośrodkowaniu Jakuba Wilka bliski sięgnięcia piłki głową był Vojo Ubiparip. Nudę przerwał dopiero rzut karny, który sędzia Hubert Siejewicz podyktował za podcięcie Łukasza Gikiewicza. Napastnik Śląsk wbiegł między Huberta Wołąkiewicza i Marcina Kikuta - zahaczył go ten pierwszy, ale prawdopodobnie tuż za polem karnym. Sebastian Mila okazji nie zmarnował. Po stracie gola Lech ruszył do ataków, ale początkowo przypominały one bicie głową w mur. W 31. minucie gospodarze cieszyli się jednak z wyrównania - i to po pięknej akcji. Kikut wrzucił piłkę w pole karne, Ubiparip zgrał ją głową na środek pola karnego, a nadbiegający Siergiej Kriwiec nie dał szans Kelemenowi. To nie koniec emocji w pierwszej połowie - najpierw swoją okazję po kontrataku stworzył Śląsk. Dwukrotnie jednak poznaniacy - najpierw Bosacki, a później Kikut, wybijali piłkę spod nóg rywali. Wrocławianom nie udało się za to wybić piłki w 40. minucie, gdy najpierw Hubert Wołąkiewicz posłał piłkę z dystansu w poprzeczkę, a później w zamieszaniu Jakub Wilk dograł do Ubiparipa. Serb dał Lechowi prowadzenie. W drugiej połowie wrocławianie od razu ruszyli do natarcia i to przyniosło efekt. Zamknięci na swojej połowie lechici często faulowali - po jednym ze stałych fragmentów piłka wyleciała za pole karne, a Dariusz Sztylka kapitalną bombą tuż przy słupku wyrównał na 2-2. Bakero postanowił coś zmienić w składzie, ale jego pomysł z zastąpieniem Semira Stilicia Bartoszem Ślusarskim gwizdami skomentowali nawet kibice. Bośniak ze spuszczoną głową powoli opuścił boisko i udał się do szatni. Lech przeważał, Śląsk bronił się niemal całą drużyną i czekał na kontrataki. Poznaniacy nie potrafili sobie stworzyć sytuacji - poza groźnymi strzałami Rafała Murawskiego i Siergieja Kriwca Kelemen nie musiał się zbytnio trudzić. Za to w 86. minucie to Śląsk miał piłkę meczową - a nawet dwie! Strzelali dwaj rezerwowi - Łukasz Madej i Waldemar Sobota. Dwukrotnie Kotorowskiego ratował słupek! W efekcie to emocjonujące widowisko zakończyło się sprawiedliwym podziałem punktow. Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2-2 (2-1) 0-1 Sebastian Mila (23. z karnego) 1-1 Siergiej Kriwiec (31.) 2-1 Vojo Ubiparip (40.) 2-2 Dariusz Sztylka (52.) Lech: Krzysztof Kotorowski - Marcin Kikut, Bartosz Bosacki, Hubert Wołąkiewicz, Seweryn Gancarczyk - Jakub Wilk (79. Tomasz Mikołajczak), Dimitrije Injac, Ivan Djurdjevic (61. Rafał Murawski), Siergiej Kriwiec, Semir Stilic (61. Bartosz Ślusarski) - Vojo Ubiparip. Śląsk: Marian Kelemen - Tadeusz Socha, Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Mariusz Pawelec - Marek Gancarczyk (79. Łukasz Madej), Dariusz Sztylka, Sebastian Mila, Przemysław Kaźmierczak, Piotr Ćwielong (40. Waldemar Sobota) - Łukasz Gikiewicz (81. Remigiusz Jezierski). Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Żółta kartka - Lech Poznań: Hubert Wołąkiewicz. Śląsk Wrocław: Piotr Ćwielong, Marian Kelemen. Czerwona kartka - Lech Poznań: Hubert Wołąkiewicz (92-niesportowe zachowanie). Widzów 21975.